Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!news.onet.pl!not-for
-mail
From: "rafal" <r...@w...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
Date: Sun, 26 Jan 2003 21:56:11 +0100
Organization: news.onet.pl
Lines: 47
Sender: e...@p...onet.pl@solipsenet.slp.pl
Message-ID: <b11i8l$8rh$1@news.onet.pl>
References: <b11917$s5o$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: solipsenet.slp.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.onet.pl 1043614805 9073 217.97.238.118 (26 Jan 2003 21:00:05 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 26 Jan 2003 21:00:05 GMT
User-Agent: Hamster/1.3.23.4
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1106
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1106
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:31454
Ukryj nagłówki
Skalkujmy wydatki w waszej rodzinie :
Mąż : WPŁYWY 5000 - WYDATKI Media+czynsz+samochód + sponsorowanie
"wyjść" 2000 zł = 3000 zł
Żona : WPŁYWY 2000 - WYDATKI utrzymanie domu (żarcie dla 2 osób) 1000 zł
= 1000 zł
Faktycznie dysproporcja istnieje, ale czy 1000 zł miesięcznie na własne
potrzeby to mało ?
W normalnej sytuacji wystarczyłoby negocjować np zmniejszenie własniego
wkładu na wspólne cele do 500 zł jeżeli ktoś musi na sobie co miesiąc
dogadzać wydatkami w kwocie 1500 zł.
Zawsze mozna siąść, policzyć się kto ile na co wydaje i omówić nowe
"reguły gry", np. zmniejszenie obciązenia finansowego żony. Bo to że
obie strony MUSZĄ mieć wkład na wydatki na cele "domowe" jest oczywiste.
Nie może być tak iż jedna osoba choćby mało zarabiała nie miała swojego
wkładu na utrzymanie domu. Może być symboliczny, ale nie można dopuścić
do tego by wszystkie obowiązki były zrzucone na drugą osobę - tylko
dlatego że więcej zarabia.
Jak to wygląda u mnie ?
Moja żona siedzi na wychowawczym i opiekuje się dziećmi, daję jej co
miesiąc 2000 i z tego ma częsciowo (50% ???) opłacać żarcie, co zostanie
jest dla niej. Wydatki extra ja pokrywam (ubranka dla dzieci, lekarastwa
itp) o ile żona je zgłosi (czasem ambitnie nie zgłasza ...) Nie ukrywam
że większą część dochodów zatrzymuję dla siebie. Czy to niesprawiedliwe
? Skoro to ja zarabiam pieniądze, to wydaje mi się że mam prawo do
nieco większej części moich dochodów niż 50%.
Jestem pewien że gdybym wpłacił całą moją pensję na wspólne konto to
tydzien przed bylibysmy żylibyśmy na debecie, tak juz natura kobiet :(
Poza tym bez takiej dyscypliny nie mielibyśmy już zebranej okrągłej
sumki na większe mieszkanie. Żona marudzi, narzeka, ale tak już jest -
moją rolą jest być tym Złym Strażnikiem Mamony. Wiem, wiem kobitki
powiecie, po wyplacie powiniem paść do stóp żony i natychmiast jej
wszystko oddać, a potem co 3i dzień przychodzić na kolanach i prosić o
50 na drobne wydatki. Czy myślicie że taki układ byłby zdrowszy ?
Na pocieszenie, po mojej śmierci żona i tak wszystko dostanie ...
(przypomnę że kobiety żyją 10 lat dłużej niż faceci)
A tak naprawdę to przecież w Waszym związku wcale nie chodzi już o
pieniądze ....
Rafał
|