Data: 2003-01-26 22:28:33
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
Od: "Miranka" <a...@m...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"rafal" <r...@w...pl> wrote in message news:b11i8l$8rh$1@news.onet.pl...
> Nie może być tak iż jedna osoba choćby mało zarabiała nie miała swojego
> wkładu na utrzymanie domu. Może być symboliczny, ale nie można dopuścić
> do tego by wszystkie obowiązki były zrzucone na drugą osobę - tylko
> dlatego że więcej zarabia.
Ano, nie mogą. Czy policzyłeś, ile jest warta praca Twojej żony w domu?
Wyobraź sobie, że zamiast żony, zatrudniasz w domu opiekunkę (24 godziny na
dobę czyli razem z wyżywieniem i spaniem), sprzątaczkę (jak wyżej), kucharkę
(jak wyżej), gosposię do wszystkiego i damę do towarzystwa:) Zrób uczciwy
rachunek sumienia i zastanów się kto, więcej "wkłada" w utrzymanie domu.
Dla jasności, tu nie chodzi o to, że odkładacie na własny dom. Dla takiej
idei można sobie wielu rzeczy odmówić (za obopólną zgodą). Tu chodzi o Twój
stosunek do żony i do finansów, a ten pewnie się nie zmieni nawet jak już
ten dom będziecie mieli i nie będziecie musieli na niego odkładać. Zresztą
pytanie, czy żona dotrwa z Tobą do tego momentu. Może machnąć ręką na dom i
zostawić Cię, żebyś się wypchał tą forsą. (zwłaszcza, kiedy pójdzie do pracy
i będzie miała własne pieniądze. Przecież nie zamierzasz jej ich siłą
zabierać, prawda?) A przecież rozwiązanie jest takie proste. Odkładacie co
miesiąc umówioną sumę na inne konto (blokujece, obojętnie), a resztą oboje
rządzicie się tak, żeby starczyło do pierwszego. Skutek ten sam, a różnica w
podejściu do sprawy ogromna. A poza tym, co to znaczy, że Ty musisz mieć
forsę na własne potrzeby? Nie rozumiem. Przecież zbieracie na dom i
oszczędzacie każdy grosz.
Anka
>
> Jak to wygląda u mnie ?
> Moja żona siedzi na wychowawczym i opiekuje się dziećmi, daję jej co
> miesiąc 2000 i z tego ma częsciowo (50% ???) opłacać żarcie, co zostanie
> jest dla niej. Wydatki extra ja pokrywam (ubranka dla dzieci, lekarastwa
> itp) o ile żona je zgłosi (czasem ambitnie nie zgłasza ...) Nie ukrywam
> że większą część dochodów zatrzymuję dla siebie. Czy to niesprawiedliwe
> ? Skoro to ja zarabiam pieniądze, to wydaje mi się że mam prawo do
> nieco większej części moich dochodów niż 50%.
>
> Jestem pewien że gdybym wpłacił całą moją pensję na wspólne konto to
> tydzien przed bylibysmy żylibyśmy na debecie, tak juz natura kobiet :(
>
> Poza tym bez takiej dyscypliny nie mielibyśmy już zebranej okrągłej
> sumki na większe mieszkanie. Żona marudzi, narzeka, ale tak już jest -
> moją rolą jest być tym Złym Strażnikiem Mamony. Wiem, wiem kobitki
> powiecie, po wyplacie powiniem paść do stóp żony i natychmiast jej
> wszystko oddać, a potem co 3i dzień przychodzić na kolanach i prosić o
> 50 na drobne wydatki. Czy myślicie że taki układ byłby zdrowszy ?
> Na pocieszenie, po mojej śmierci żona i tak wszystko dostanie ...
> (przypomnę że kobiety żyją 10 lat dłużej niż faceci)
>
> A tak naprawdę to przecież w Waszym związku wcale nie chodzi już o
> pieniądze ....
>
> Rafał
>
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|