Data: 2003-01-26 23:51:48
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
Od: "Miranka" <a...@m...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"rafal" <r...@w...pl> wrote in message news:b11q8d$pst$1@news.onet.pl...
> > Ano, nie mogą. Czy policzyłeś, ile jest warta praca Twojej żony w
> domu?
> No to siup :
> - opiekunka 700 zł (9 godzin) [ciach]
Dlaczego 9 godzin? Twoja żona jest do dyspozycji dzieci 24 godziny na dobę.
Ja nie piszę o sytuacji, w której Ty i żona zastępujecie wyżej wymienione
panie, tylko takiej, gdzie żony nie ma, a Ty paniom za te usługi płacisz.
Usiłuję Ci tylko wytłumaczyć, że małżeństwo nie polega na tym, że TY żonie
DAJESZ pieniądze, wydzielasz, rozliczasz, itp. Jesteś partnerem w spółce -
ty zarabiasz pieniądze, żona do tej spółki wnosi inne dobra (w postaci
własnej, wymiernej pracy). Wasz wkład jest wspólny i porównywalny, więc
dlaczego uważasz, że masz prawo wydzielać jej pieniądze, jak pensję
najemnemu pracownikowi?
> Przepraszam, ale Twoje podejście śmierdzi tanim feministycznym bełkotem
> który zakłada że faceci tylko wykorzystuja kobiety.
Nie faceci wykorzystują kobiety, tylko TY - konkretnie TY - masz do kobiet
podejście przypominające najgorszych latynoskich macho:))) Nie ufasz żonie?
Ona nie chce tego domu? Nie jesteś w stanie dogadać się z nią, ile
wydajecie, żeby na ten dom zaoszczędzić? Uważasz, że głupio wydaje
pieniądze? Może źle żonę wybrałeś?
> PODSUMOWUJĄC - mojej żony nie da się sprowadzić do roli
> sprzątaczki/kucharki/opiekunki/sexydoll.
To dlaczego tak właśnie ją traktujesz?
Takie podejśie z punktu
> finansowego jest nieopłacalne, a jak weźmiemy pod uwagę awantury, humory
Wcale jej się nie dziwię. To jest chory układ.
> Żona ciężko pracuje, dlatego jest faworyzowana przez prawo (rozwód,
> dziedziczenie majątku) i to jest ok.
> Ja ciężko pracuję i "w pracy" i w domu też się udzielam ale to juz się
> wogóle nie liczy bo jestem facetem ?
Liczy się. Tak samo jak praca Twojej żony.
Może będzie Ci łatwiej zrozumieć taki układ: nie życzę Ci źle, ale wyobraź
sobie, że jutro powinie Ci się noga, stracisz pracę, ciężko się rozchorujesz
itp, itd i zostaniesz bez dochodów. Możliwe? Zawsze może się tak zdarzyć.
Wyobraź sobie, że jedyną zarabiającą osobą w rodzinie będzie Twoja żona. I
że to ona będzie miała własne konto, do którego Ty nie będziesz miał dostępu
(no, najwyżej po jej śmierci i to też długo poczekasz na zamknięcie sprawy
spadkowej) To ona Ci będzie wydzielała pieniądze na piwo i na gazety itp
itd. Pomyśl, jak wtedy będziesz się czuł.
Jeszcze raz mówię, tu nie chodzi o to, ile żonie dajesz i czy to ma jej
wystarczyć czy nie. Może wystarczyłoby jej jeszcze mniej niż jej dajesz, ale
Twoje podejście do sprawy po prostu uwłacza jej godności. Dla mnie takie
małżeństwo nie miałoby racji bytu.
> Zresztą
> > pytanie, czy żona dotrwa z Tobą do tego momentu. Może machnąć ręką na
> dom i
> > zostawić Cię, żebyś się wypchał tą forsą. (zwłaszcza, kiedy pójdzie do
> pracy
> > i będzie miała własne pieniądze. Przecież nie zamierzasz jej ich siłą
> > zabierać, prawda?)
Skoro ty możesz swoje pieniądze zatrzymywać dla siebie, to ona może podjąć
podobną decyzję. I co jej zrobisz? To Ty wprowadziłeś takie zasady do
Waszego małżeństwa.
> Ale Ty właśnie próbujesz mi zabrać moje pieniądze, na szczeście tylko
> werbalnie ...
Werbalnie też nie. Namawiam Cię, żebyś potraktował swoje małżeństwo jako
"MY", a nie jako "ja i moja niezarabiająca żona". Nikt na tym nie straci, a
oboje zyskacie.
> nie my, tylko ja bo tylko ja zarabiam,
Patrz wyżej.
> chyba nie zrozumiałaś do końca mojego mejla, ale nie ta jego część była
> najważniejsza więc nieważne ....
> podkreślę raz jeszcze, jak żonie nie wystarcza to przychodzi do mnie i
> daję jej więcej, jestem jedynie pewnym utrudnieniem na drodze do
> "głupich wydatków" wykraczających poza kieszonkowe żony (na co żona
> wydaje swoją działkę nie obchodzi mnie, jak chce więcej - już się pytam)
Kieszonkowe to się daje małemu nieodpowiedzialnemu dziecku, a żona jest
Twoją partnerką... Zresztą dzieci też wreszcie dorastają i zaczynają się
buntować... i odchodzą na swoje. Wybacz, nie chcę krakać.
A czy Ty w ogóle pytałeś żonę, czy jej ten układ odpowiada? Czy może Twoja
żona nawet prawa głosu nie ma skoro nie zarabia?
Anka
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|