Data: 2007-12-14 17:06:37
Temat: Re: co dalej
Od: "skrzato" <a...@m...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Zrobila duzo, zeby nie spotkac sie ze swoja "rywalką" - ale tu moge ją
> zrozumiec
Ja moge zrozumiec, ze nie ma ochoty spotykac sie z rywalka, ale sa po
rozowdzie kilkanascie lat, to chyba wystarczajaco duzo, by emocje opadly. W
kazdym razie po tym czasie mozna wymagac, zeby umiala nad nimi zapanowac.
Nikt chyba nie oczekuje, ze beda obok siedziec i swiergotac jak starzy
znajomi.
> - nie myślę, żeby tak samo walczyła o kolor ścian w mieszkaniu,
> czy o sprawy, ktore ja bezposrednio nie będą dotyczyć.
Opierajac sie na opisie pani, to nie bylabym taka pewna, czy nie bedzie sie
wtracac. A jesli histeria raz zadzialala, to napewno nastepnym razem tez
wyprobuje tego sposobu i przypuszczam, ze zrobi to szybciej, niz mlodzi by
sobie tego zyczyli.
> Jeśli jednak tak postawila sprawę - syn powinien ją zaprosić
> bez partnera.
Na miejscu jego ojca zwyczajnie bym nie przyjela zaproszenia.
> A dziewczynie doradzic - spojrzenie na sprawe z perspektywy 2 lat po
> weselu. Czy walka, ktora jest teraz będzie miała dla niej znaczenie.
Wiesz, tylko po 2 latach malzenstwa duzo trudniej wycofac sie z blednych
decyzji, niz przed slubem. Nie wyglada to za dobrze, a po co ryzykowac?
Coz, dziewczyna pewnie i tak wyjdzie za tego chlopaka, ale lepiej, zeby
teraz ustalili na ile decyzje jego matki maja wplyw na ich malzenstwo.
> No i im dalej mieszka tesciowa tym lepiej dla młodych.
Tu sie zgadzam w 100%. Zwlaszcza jesli chodzi o ten typ tesciowej.
Pzdr
skrzato
|