Data: 2006-06-11 07:59:18
Temat: Re: co robić?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Vicky; <e6gbb0$1lg$1@achot.icm.edu.pl> :
>
> Użytkownik "Flyer" napisał w wiadomości
>
> >> Każda tajemnica czy kłamstwo świadczy o "zdradzie" a jeśli nie, to o tym
> >> że
> >> w związku zaczyna dziać się źle....
> >
> > Ale autorka nie napisała, że kłamał o posiadaniu dwóch komórek.
>
> "Ostatnio wyszło na jaw że miał dwie komórki" ...
> Ona jako jego żona nie wiedziała o tym fakcie - w tym momencie jest to
> oczywiste że kłamał.
Nie jest oczywiste. Ani mąż, ani żona nie musi wiedzieć o wszystkim - to
nie kwestia ukrywania czegoś, ale np. stwierdzenia, że pewne rzeczy są
normalne i nie trzeba koniecznie rozmawiać o tym ze współmałżonkiem, bo
nie ma to żadnego znaczenia dla osoby posiadającej komórkę, jak również
dla istnienia małżeństwa. No chyba, że małżonek wyrazi zainteresowanie
tematem i nie odbierze neutralnej informacji jako zagrożenia i nie
zacznie atakować drugiej strony.
Powiedzmy, że mam komórkę służbową, którą trzymam w szufladzie biurka w
pracy. Jakie to ma znaczenie dla żony i małżeństwa? *Żadnego* - komórki
nie noszę do domu, żona dzwoni na "prywatną" komórkę, a ja przez
"służbową" załatwiam kwestie dotyczące mojej pracy, a nie "kochanek".
Równie dobrze, biorąc pod uwagę przebieg "obsesji zazdrości" powinienem
codziennie w domu opowiadać o wszystkich przeprowadzonych tego dnia
rozmowach z kobietami, a nawet wymianie spojrzeń, Ale, tak na
marginesie, takie spowiadanie się w przebiegu "obsesji zazdrości" tylko
rozbudza obsesję.
> Zdaje mi sę że w małżeństwie rozmawia się o wszystkim, o ilości posiadanych
> komórek też ... choć może się myle bo strasznie teraz zaczęło się
> unowocześniać niektóre związki czego skutki widać.
A o ilości skarpetek i o ich wzorkach też się rozmawia? Jak ktoś odbiera
posiadanie więcej niż jednej komórki przez współmałżonka jako
zagrożenie, to się rozmawia, ale najpierw małżonek musi zaznaczyć, że
dla niego taka sytuacja jest równoznaczna z poczuciem zagrożenia - nie
licz na telepatię. ;)
Komórka służbowa jest narzędziem pracy - pewnie się rozmawia, kiedy mąż
zostawia komórkę "prywatną" w domu, kiedy opowiada, jak do niego
dzwonią, kiedy ma z nią problemy itd. - przeważnie informacja wychodzi
*przypadkiem* .
A jeżeli jeszcze istnieje "obsesja zazdrości", to współmałżonek
przyjmuje dwie strategie zachowania chcąc uniknąć męczących/stresujących
sytuacji - albo mówi o wszystkim, ale to pogłębia obsesję, albo nie mówi
o niczym, ale to też pogłębia obsesję - mz. to kwestia endogenna [i to
przeważnie nie związana z treścią, czyli zdradą], więc niezależnie co
byś zrobiła do obsesji i tak dojdzie.
> Wiesz co innego kiedy kogoś poznajesz i zaczynasz z tą osobą wchodzić w
> związek - co innego być jego mężem czy żoną ileś lat.
> Nie wiem ile oni sa po ślubie ale pewnie trochę już są .. albo jest się
> szczerym do końca albo się kombinuje. Ale to pewnie wie każdy będący w
> jakimś związku ... gdyby nagle okazało się że mój mąż ma dwie komórki -
> byłby to oczywiste że coś kombinuje - dlaczego? Bo po pierwsze kiedy się
> poznawaliśmy nie miał komórek więc nie mógł ich wnieść wcześńiej do
> małżeństwa, a po drugie wiem że w normalnej sytuacji napewno by mi
> powiedział o posiadaniu takiej, chociażby ze względu na to żebym miała do
> niego ten drugi numer w razie czego.
A jeżeli nosi obie w pracy, lub ma pracę siedzącą i nie musi ich nosić?
Ja bym podał drugi numer dopiero w momencie, kiedy pierwsza komórka
zaczęłaby nawalać. Wcześniej nie ma po co mieszać "funkcji" telefonów -
jeden jest do określonych kontaktów, drugi do innych. I mąż wcale nie
musi wnosić komórki do małżeństwa - dostaje od pracodawcy i de facto
komórka jest pracodawcy, łącznie z kontrolą czasu rozmów i numerów
telefonów.
> Wydaje mi się że nie ma co zakłamywać oczywistych rzeczy.
Jak się szuka dziury w całym, to każda ujawniona przypadkiem informacja
będzie dowodem na brak szczerości. Pewnie na początku znajomości
powinienem przytaskać segregator ze "szkolną kartą zdrowia", bo jak
wyjdzie przypadkiem, że ją posiadam, to będzie dowód zdrady/kłamstwa? ;)
Nie - obiektywnie kłamstwem jest kłamstwo. Żeby stwierdzić, że coś jest
kłamstwem trzeba albo wpierw spytać, albo posiadać sprzeczne informacje
- informacja pt. "nie wiedziałam, że on ma drugą komórkę" sama z siebie
nie jest dowodem kłamstwa, bo [powiedzmy, że nie wiem tego] np. fakt, że
nie znam wymiaru liczby Pi, a X go zna i mi przypadkiem powie, nie
oznacza tego, że "X kłamie".
To samo z zatajeniem - do stwierdzenia "zatajenia", musi wpierw zajść
sytuacja "pytania". Wiem, że Ty pewnie stwierdzisz, że "małżonkowie
mówią sobie wszystko", ale gdyby mówili sobie wszystko i gdyby uznawali
każdą sprawę za ważną dla istnienia małżeństwa, to musieliby spędzić na
wzajemnych relacjach pół nocy. W zalezności od małżeństwa i małżonków
pewne sprawy są ważniejsze, pewne zupełnie nieważne - ale to trzeba
dograć, albo znaleźć osobę, która "będzie miała podobnie". Ten drugi
wariant jest bardzo mało prawdopodobny. :)
Flyer
|