Data: 2002-03-25 09:46:25
Temat: Re: i?ć czy nie i?ć (znowu ?lub)
Od: "toporek" <s...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Marzena Fenert" <m...@f...net> napisał w wiadomości
news:q5ot9u40j0k0hbmfourucneeim0hpi0m7c@4ax.com...
....> Zasady to zasady - obowiązują przezcałe życie.
> Przynajmniej u mnie - ja mam pewne zasady których nie łąmię, nie
> naginam itp.
?! :-)) To chyba lekka przesada w tym wypadku, bo czy będziesz czuła się
urażona jak ktoś za 25 lat zaprosi Ciebie na wesele, a piątkę Twoich dzieci
z małżonkami i ich dziećmi (tak np. po trójce dzieci na małżeństwo) ? :-))))
>
> > No i sedno problemu: ze względu na ograniczoną liczbę miejsc
> >zaprosiłam swoich chrzestnych, którzy obecnie mają dorosłe lub
dorastające
> >dzieci, a nasze zaproszenie świadomie ich nie obejmowało.
>
> Na naszym ślubie i przyjęciu nazwijmy je "poślubnym" były dzieci.
> I faktycznie wiązało się to z większymi kosztami (ale tylko dla dzieci
> powyżej 7 lat bodajże - nie pamiętam takich niuansów bo naprawdęnie
> były dla mnie istotne)
Jak chciałaś gościć te dzieci i nie było problemów z finansami to mogło to
być dla Ciebie nieistotne, ale ja z dziećmi chrzestnego nie miałam i nie mam
nic wspólnego poza tym, że jesteśmy daleką rodziną (w którymś tam pokoleniu,
nawet nie wiem w którym), po prostu nie znamy się, tak więc nie miałam
potrzeby zapraszania ich w dodatku z ich osobami towarzyszącymi, bo są
dziećmi mojego chrzestnego. A finanse też nie były dla mnie bez znaczenia.
> ale po prostu nie wyobrażam sobie że miałabym
nie zaprosić synka brata mojego męża......który potem został
> chrzestnym mojego synka ............
> Uważam, że lepiej wogle nie zaprosić niż zapraszać pół rodziny.
Ale to jest bardzo bliska rodzina - brat męża i jego syn (czy dzieci). I
jesteś z nimi blisko - wnioskuję skoro potem ów brat jest chrzestnym Twojego
synka. Ja np. zaprosiłam wnuczkę mojej chrzestnej choć nie zaprosiłam jej
córek - może dziwnie to brzmi, ale z chrzestną jestem bardzo blisko związana
i jej wnuczka też była mi bliska (nadal zresztą jest :-) a córki mojej
chrzestnej tak bliskie mi nie były by zapraszać je bez względu na wizję
naszego przyjęcia i koszty.
Uważam, że dobrze mieć swoje zasady, ale równie dobrze jest umieć dostosować
się do danej sytuacji, a nawet miło byłoby czasami wczuć się w sytuację
innych - w tym wypadku pary młodej, która nie zaprasza danych dzieci nie w
celu okazania braku szacunku, czy "przez przekorę" i innych absurdalnych, a
rozważa swoje za i przeciw. Patrząc na wszelakie powiązania rodzinne każde
wesele musiałoby obejmować około setki osób, a nawet więcej
Ewa
|