Data: 2002-03-25 10:15:38
Temat: Re: i?ć czy nie i?ć (znowu ?lub)
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Marzena Fenert" <m...@f...net> napisał w
wiadomości news:1cqt9u4c7ubbirotgmmbdpaufs5cdrneqt@4ax.com...
> Dnia Mon, 25 Mar 2002 10:12:48 +0100, podpisując się jako
"Hanka
> Skwarczyńska" <a...@w...pl>, napisałeś (aś) :
> > [...]
> wspolpracownikow, znajomych daleka
> kuzynke czyli 7 wode po kisielu nie zaprosilabym na wesele.
Tylko na
> ślub do kosciola czy tam urzedu.
A ja wręcz przeciwnie (zakładając, że urządzałabym wesele ;) -
tak się zabawnie składa, że z najbliższymi mi osobami (nie
licząc rodziny) akurat pracuję. Nie są to może kontakty, które
nazwałabyś przyjaźnią, ale te osoby znaczą dla mnie bardzo dużo
i prędzej sobie wyobrażę wesele bez rodzonej kuzynki, niż bez
nich. I są jeszcze osoby, które bardzo chciałabym widzieć na tym
hipotetycznym weselu, mimo że na co dzień nie utrzymuję z nimi
nawet towarzyskich kontaktów (ale ja to dziwna jestem, pozwól,
że z tego akurat nie będę się tłumaczyć). Co niekoniecznie
oznacza, że oczekiwałabym również ich dzieci, jeśliby takowe
mieli i jakoś dziwnie mam wrażenie, że oni też by tego nie brali
pod uwagę.
> > [...]z rzeczonym
> >dzieckiem nie mam żadnych osobistych powiązań, nie rozumiem,
> >dlaczego miałabym je zapraszać.
>
> tutaj za bardzo teoretyzujemy abym mogla sie wypowiedzieć.
> Nie mam pojęcia o kim możesz mówić, że nic Cię nie łąćzy z
jego
> dzieckiem.
Nie napisałam, że nic mnie nie łączy; napisałam o "osobistych
powiązaniach" - w sensie, że te dzieci są dla mnie tylko dziećmi
swoich rodziców (choćby te dzieci współpracowników, w życiu na
oczy nie widziane).
> [...]
> Ja raczej zaprosiłabym tę przyjaciółkę wraz z jej chłopakiem
czy tam
> osobą towarzyszącą - tym samym podkreślając, ze uważam ją za
dorosłą
> osobę a nie sczyla potrzebującego opieki mamusi i tatusia.
Jasne. Mnie chodziło tylko o wyjaśnienie, że argument "dzieci to
przecież moja rodzina" jest cokolwiek naciągany, bo właściwie
może być rozważany wyłącznie w stosunku do dzieci, ostatecznie
nikt nie oczekuje, że zaproszę jego brata, nie?
> [...]
>
> Może mieć własną wizję a czy ja to neguję? - ale w takim razie
skoro
> mnie zna i zna moje zasady jakimi kieruję sięw życiu - odpuści
sobie
> zapraszanie mnie bez dziecka - wiedząc, ze nie popieram takich
> częściowych zaproszeń.
> Dla mnie to proste jak budowa cepa.
Oczywiście - w świetle tego, co napisałać, że zaprosiłabyć tylko
bardzo bliskie Ci osoby, znające dokładnie Twoje poglądy na
sprawę. Sytuacja trochę się komplikuje, jeśli rozważamy trochę
szerszy krąg znajomych. Nie wiem, czy to lokalna śląska
tradycja, w każdym razie dość często spotykam się z zapraszaniem
na wesela współpracowników, ale właśnie takich o statusie
koleżanki z biura. Czasem z mężem, czasem bez, z dziećmi jeszcze
nie zdarzyło mi się zetknąć. Przychodzą, dobrze się bawią,
przeżywają :) No i teraz, zakładając, że jesteś taką właśnie
moją współpracownicą, a ja poddaję się lokalnej tradycji,
zupełnie niechcący wychodzę w Twoich oczach na burka,
zapraszając Cię z partnerem (bo bez to moim zdaniem czysty
sadyzm ;), ale bez Kubusia.
> [...]jedza te hamburgery i tyja ;))))))))))
Dobra, dobra, widziałam Twoje zdjęcia i jedno wiem - swoich Ci
nie pokażę ;)))
> Ja bym nie porownywala :))))))
E, poniższe jest chyba z kategorii wspólnych doświadczeń
ludzkości :)
> [...]
> że jest głupia, ze sie nie szanuje - o jak mozna byc z kims
kto CIe
> bije i poniza?
> I dac jej numer do niebieskiej linii.
No to dla ustalenia uwagi załóżmy, że przyjaciółka znalazła
sobie tego ciecia miesiąc przed weselem, zdążyła się uzależnić,
ale nie zdążyła się jeszcze gada pozbyć. Powiesz jej "sorry, ale
dopóki nie zmądrzejesz i nie zaczniesz się szanować, nie pokazuj
się na moim weselu"?
>
>
> >[...sztuczna szczęka mojego dziadka,...
> > dotkliwie uhamra w nadgarstek]
>
> No to ja to juz napisalam nie czytajac tego powyzszego i co?
I nic. Jak nadgarstek? ;) Próba ratunku takiej przyjaciółki
wydaje mi się oczywista, ale ostatecznie to wolny człowiek, może
robić ze swoim życiem, co chce, nawet skrajne głupoty, a ja moge
albo ja wspierać mimo wszystko, albo się na nią obrazić, że się
nie szanuje. Co lepsze? A ratowanie czasem może chwilę potrwać.
Jako uratowana wiem, co mówię.
> [...]
> To na zaproszeniu pisze się "............ z osobą
towarzyszącą"
W tym właśnie rzecz, że moim zdaniem niekoniecznie. W
konkretniej, opisanej wcześniej sytuacji, czułam się wyróżniona
zaproszeniem i doskonale rozumiałam, że TŻ może nie zostać
zaproszony. I co więcej, nie widziałam powodu, żeby nie pójść na
to wesele (było mi łatwiej podjąć decyzję, bo wiedziałam, że
będą też inne dziewczyny z klasy, co najmniej częściowo bez
partnerów, i chłopcy z klasy, co najmniej częściowo bez
partnerek ;)
W każdym razie wydaje mi się, że - niezależnie od przyjętego
kryterium "bliskości" służącego do wyboru adresatów zaproszeń -
z ludźmi, których się zaprasza na wesele, jest się przynajmniej
w takich układach, żeby im powiedzieć "byłabym szczęśliwa,
widząc Cię na swoim weselu, ale nie mogę sobie pozwolić na
zaproszenie wszystkich z osobami towarzyszącymi; zrozumiem,
jeśli nie będziesz mógł przyjść, ale byłoby miło, gdybyś się
jednak zjawił". Albo to samo w wersji "ale z takiego lub innego
powodu nie możemy zaprosić dzieci".
> [...]
> No włąsnie to była tylko kolezanka - i ja nawet nie liczylabym
ze mnie
> zaprosi (bo z jakiej paki - to TYLKO kolezank) jak rowniez nie
> zaprosilabym jej.
Tu akurat sytuacja była o tyle specyficzna, że ona nie miała "na
miejscu" bliskich przyjaciółek, zostałyśmy jej tylko my ;) A
może po prostu chciała się pochwalić amerykańskim mężem (było
czym ;).
> [...]gościa zaproszonego "w pojedynkę",
> >szczególnie na imprezę z tańcami, stawia się w nieco
niewygodnej
> >sytuacji. Niemniej jednak istnieją sytuacje wyjątkowe. A
> >powyższe w żaden sposób nie przekłada się na dzieci albo
> >niedołężną babcię.
>
Chodziło mi o to, że na weselu, szczególnie z tańcami, chłop
jest mi potrzebny koniecznie, własnie do tych tańców (i żeby
uniknąć np. nagabywania przez pijanego w sztok wujaszka pana
młodego). Dzieci już nie, takoż niedołężna babcia, niewątpliwie
będąca rodziną i wymagająca zapewnienia na ten czas opieki.
W każdym razie po lekturze tej dyskusji wiem jedno: mimo, że
hipotetyczne wesele wolałabym bez dzieci, nie będę stawiać
rodziców przed faktem dokonanym. Przyjmuję do wiadomości, że
niektórzy mogą się poczuć urażeni.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl
|