Data: 2015-07-15 00:10:56
Temat: Re: jajko ugotowane na twardo
Od: "Pszemol" <P...@P...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Trefniś" <t...@m...com> wrote in message
news:op.x1rrhujbmtaby1@tncap.home...
> Pace in veritas :)
A co to znaczy? "Zgoda w prawdzie"??
Z łaciny miałem 3 na szynach, ale jednak coś mi tu nie gra...
> Nawet kuchenny profan, wybierający się "na wycieczkę" w rejony,
> gdzie do najbliższego sklepu setki kilometrów, nie pomyślałby
> o jajkach ugotowanych "na kilka dni" w zapasie.
Nie? :-) No popatrz jaki jestem pomysłowy, ja pomyślałem.
I powiem Ci, że są bardzo smaczne!
A może to tylko głód + świeże powietrze mnie oszukują?
Jedynie ten kolor zielony, nieapetycznie wygląda... :-)
Ale ponieważ uzyskać można też taki kolor gotując jajka za długo,
i będą zielone mimo że świeże, więc nie jest to dla mnie oznaka
nienadawania się do spożycia.
> Menażka, jedna zapałka z draską, woda, drwa i jajko - to wystarczy!
> Nawet w czasie rzęsistego deszczu.
> Zresztą jest cała masa lepszych rozwiązań.
Podaj jeszcze inne :-) Bo dla mnie ugotowane na twardo jajka,
obrane ze skorupek i zamknięte szczelnie w woreczku strunowym,
albo (jak ktoś ma) jeszcze gorące zamknięte próżniowo to idealny
ładunek białkowo-kaloryczny o dobrym stosunku kalorii/gramy.
Można też brać ze sobą nieobrane, w skorupach, jak ktoś woli...
Ale zwykle ciężko jest obrać skorupy z takich 2-dniowych.
> Tak kończą się pytania "teoretyczne" - brak mi wiary, że pytający chciałby
> jeść kilkudniowe jaja "na wycieczce". Nawet te bez zielonej obwódki.
> Obrzydliwość!
Sugerujesz że jajko *nieugotowane* będzie łatwiej przechować
kilka dni w plecaku?? Rozumiem że pewnie w pojemniku z lodem?
Aby się nie stłukły i nie zepsuły w cieple? To ja już wolę ugotowane :-)
|