Data: 2014-12-28 20:42:40
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: krys <w...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
FEniks wrote:
> W dniu 2014-12-28 o 10:15, krys pisze:
>> FEniks wrote:
>>
>>>>> Jeżeli brak miłości żadnej ze stron nie przeszkadza (jak przypuszczam
>>>>> Tobie i sąsiadowi), to nie widzę kłopotu. Jeżeli jednak przynajmniej
>>>>> jedna, a najczęściej obie strony - pamiętajmy o dziecku! - cierpią z
>>>>> tego powodu, to uważam, że warto nad tym ponawydziwiać. Z jakiegoś
>>>>> powodu wszak cierpią, choć Ty z braku uczuć do sąsiada - nie.
>>>>
>>>> Od wydziwiania społeczeństwa nad wyrodną matką nic się nie zmieni.
>>>
>>> Taką kategorię, tzn. wyrodną matkę, to zdaje się Ty do tej dyskusji
>>> wprowadziłaś. Nie ja w każdym razie, ani nawet nic podobnego na myśli
>>> nie miałam.
>>
>> Wyrodna matka sama się wprowadza, kiedy tylko głośno powie coś, co nie
>> jest akceptowane społecznie. Na przykład, że nie kocha dziecka.
>
> A mnie się wydaje, że ona, kiedy tak mówi, wpada w pułapkę zupełnie
> innego stereotypu. Mianowicie, że kochać to znaczy nigdy nie czuć
> zniechęcenia, złości, gniewu, ani objawiać innych tym podobnych
> negatywnych emocji związanych z dzieckiem, a miłość do niego to wieczna
> euforia i stan permanentnego zakochania (to się zresztą w tym wątku
> gdzieś pojawiło).
Część pewnie tak ma. Ale mam wrażenie, ze są i takie, które naprawdę nie
kochają.
> Ja tak po prostu nie uważam. Uważam, że to (o czym
> pisały choćby te matki w listach) nie przekreśla miłości, bo jesteśmy
> tylko ludźmi. Warto się najwyżej zastanowić, dlaczego akurat takie
> negatywne emocje się pojawiają, bo mogą wynikać z czegoś zupełnie innego.
>
>
>>>> Nigdzie
>>>> nie jest też powiedziane, że dziecko _musi_ ucierpieć, bo matka nie
>>>> odczuwa do niego miłości.
>>>
>>> Powiedz to takiemu dziecku.
>>
>> Znam takie dzieci.
>
> Tzn. takie, które wiedzą, że matka ich nie kocha/ła? Kiedy się o tym
> dowiedziały? I dobrze im z tą świadomością?
To zależy. Jak matka jednak potrafiła się nimi zająć, to jakoś z tym żyją.
>
>
>>> Jak dla mnie to, że dziecko potrzebuje miłości, jest kwestią nie
>>> podlegającą dyskusji. Nie musi to być miłość matki, może być przecież
>>> ojca, babci, czy jakiegokolwiek innego opiekuna. Miłości tej najłatwiej
>>> i najnaturalniej szukać jednak u rodzica.
>>
>> I właśnie o to chodzi.
>> Tyle, że dyskusja toczy się nad matką, a nie nad dzieckiem.
>
> Trudno to rozpatrywać z osobna, bo dziecko uczy się miłości od
> matki/opiekuna.
Nie tylko od matki. Jak matka z tym ma problem, zawsze zostaje ojciec,
babcia, dziadek...
--
J
|