Data: 2006-02-08 13:36:02
Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "Harun al Rashid" <a...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Agnieszka"
>>>
>>> Negocjując cenę uwzględnimy zgodę na zjedzenie na miejscu. Ba, żeby go
>>> nie kłopotać za bardzo, to własny talerz i widelec przyniosę.
>>> Czego mi dosypie?
>>>
>>
>> Niczego.
>> To już będzie 'domowy', nie kupny wyrób. Choć opłacony.
>
> Ja go kupię. Dla mnie będzie kupny, choć dla Jarka pewnie domowy (o ile
> jednak czegoś nie dosypie, żeby flejm się kręcił). Tak samo gdybym kupiła
> od pani Tereski - dla mnie będzie kupny, a dla jej wnusia domowy,
> najlepszy na świecie babciny. Zmiana osoby jedzącej i bum, można
> kwantyfikatorem między oczy...
>
O ile zwrot 'kupny' zawęzisz do znaczenia 'opłacony'. Ale, obawiam się, że
pisaliście coś o kupowaniu w markecie, jako przeciwieństwie do robienia
czegoś w domu. Kupny = kupiony w sprzedaży dostępnej dla wszystkich,
przyniesiony do domu i przygotowany bez oczekiwania przez dwie godziny,
łatwo, szybko i przyjemnie.
Aż tak brakuje argumentów, że trzeba gonić po znaczeniu słówek i wyrywaniu
zdań z kontekstu? W Twoim wąsko pojętym znaczeniu każdy, kto ma gosposię
jada 'kupne'. :))))
--
EwaSzy
Shhhh, to jest usenet, tu się kopie po dupach, a nie humor poprawia.
(c) Jakub "Cubituss" Kowalski
|