Data: 2003-06-11 08:59:14
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: "Nixe" <n...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Sowa tak oto pisze:
:: Pytanie kogo kochały.
Nie rozumiem. Chodziło mi o miłość do partnera.
:: Czy jesteśmy winni komukolwiek miłość bezwarunkową?
A czy ktoś mówi o powinności? Czy ktoś to sugeruje Agati? To ona sama powinna
o tym zdecydować.
ALE jeśli będzie gotowa wybaczyć i to zrobi, to wcale nie będzie to znaczyło,
że miłość ją zaślepiła i biedna nie wie, co uczyniła. Może po prostu trzeźwo
oceniła swoją sytuację, może po prostu kocha (nie ślepo) swego męża i stać ją
na takie wybaczenie.
Nikt z nas nie wie, jak zachowałby się na jej miejscu, dopóki się na tym
miejscu nie znajdzie.
:: A może trochę miłości/szacunku do siebie samego, nie jest przestępstwem
:: braku miłości/szacunku do partnera?
Nie jest. Ale fakt, że się komuś wybaczy błędy nie oznacza, że nie szanuje
się siebie samego.
Dla mnie to zupełnie rozdzielne kwestie.
:: Kocham kogoś, więc niech mi nasra za przeproszeniem na głowę, bo go
:: kocham?
Ależ nie! Ale jeśli ktoś mi nasra, a ja mu to wybaczę, to nie życzę sobie
nazywania mnie idiotką (która się nie szanuje), tylko dlatego, że wybaczyłam.
:: Właśnie - mogą ale nie muszą.
Ale jeśli już to zrobią, to nikomu nic do tego i pisanie, że ktoś to zrobił
ze ślepej miłości nie jest w porządku.
:: I nadużyciem jest oskarżać o nieumiejętność miłości tych, co mają
:: świadomość, że nie muszą wybaczać za wszelką cenę.
A w którym momencie ja kogoś oskarżyłam? Jeśli już to tylko dość przewrotnie
i retorycznie spytałam (w odpowiedzi do Gosi Majkowskiej twierdzącej, że
jeśli ktoś usprawiedliwia i wybacza, to tylko dlatego, że go miłość
zaślepiła):
"A może wręcz przeciwnie - te, które wybaczyły po prostu kochały, a te, które
nie wybaczyły, nigdy nie kochały naprawdę?"
--
PozdrawiaM.
|