Data: 2002-05-13 14:32:14
Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: "Maja Krężel" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Martuszka" napisała
> No, nie popadajmy w fanatyzm. Oczywiście, że można czytać książki, zapisać
> się na różne kursy, wyjeżdżać, spotykać się z przyjaciółmi, uprawiać sporty
> i to wszystko człowieka rozwija. I pewnie że nie każda praca rozwija,
> niektóre są tak nudne i wyjaławiające, że strach.
No właśnie, dokładnie o to mi chodzi. Nic dodać nic ująć :-)
> Chodziło mi raczej o pewną prawdłowość:
> - niepracująca osoba ma jednak więcej czasu na "martwienie" się o dziecko i
> życie jego życiem (nie chodzi mi tu o dyscyplinę)
A to źle czy dobrze? Nie bardzo rozumiem. Nie chodzi przecież o samo
"martwienie się", ale o to, jak to "martwienie się" wygląda. Czy jest to
nadopiekuńczość, czy jednak zdrowa troska o dziecko. I znów powtarzam - praca
nie ma nic do tego. Patrz post, który napisałam w odpowiedzi do N30.
> - niepracująca mama żyje jednak w takim stopniu jak pracująca (generalizuję
> świadomie) w świecie rywalizacji, stosunków w grupie, zmian itp.
Szczerze mówiąc, nie rozumiem tego punktu.
> - niepracująca mama ma jednak mniejszy kontrakt z dorosłymi ludzmi
> (zazwyczaj)
I znów to samo - tylko i wyłącznie od jej samej zależeć będzie to, jak duży
bedzie to kontakt. Mój mąż do niedawna pracował w firmie, gdzie kontaktował
się z reguły z 3-4 osobami. Ja w tym czasie siedząc w domu chodziłam (i
chodzę nadal) na kurs językowy, gdzie spotykałam się z 10 osobami. On miał
czas tylko w weekendy dla jednego przyjaciela, ja przez 5 dni dla jednej
przyjaciółki i kilku(nastu) znajomych.
> Stąd możliwość takich a nie innych zachowań/ widzenia świata przez nią,
> nawet gdy jednocześnie jest osobą o wielu zainteresowaniach, szczęśliwą
etc.
Nie przeczę, że takie zachowania mogą wystąpić, ale to nie jest reguła i w
żadnym wypadku nie zgadzam się, że praca jest gwarancją tego, że nie
zamienimy sie w zgnuśniałe kury domowe.
--
Pozdrawiam
Maja
|