Data: 2002-05-14 19:56:16
Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: "Maja Krężel" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Katarzyna Kulpa" napisała
> uwazam, ze to, co powyzej to zdecydowanie najsilniejsze argumenty za
> aktywnoscia zawodowa mamy. moja mama, niepracujaca od urodzenia dziecka
> (czyli mnie) nie ogarnia w ogole problemow zwiazanych wlasnie ze stosunkami
> w pracy, w grupie, kariera, sytuacja na rynku pracy, w ogole sytuacja
> ekonomiczna. nie byla w stanie przekazac mi zadnych swoich doswiadczen na
> tym polu.
Moi rodzice pracowali i też nie byli w stanie mi tego przekazać :-P Więc
chyba to od zależy od danej osoby.
A czy Ty w jakiś sposób ucierpiałaś na tym (jeśli tak, to w jaki?), że nie
dostałaś w spadku po mamie takich właśnie jej doświadczeń? Bo ja osobiście
nie.
> ponadto w pracy spotykamy sie przymusowo z mnostwem ludzi -
To nie jest reguła! Już napisałam - mój mąż do niedawna pracował w firmie
kilkuosobowej. On jeszcze czasem jeździł tu i ówdzie, ale miał kolegę z
działu konstrukcyjnego, który praktycznie dzień w dzień oglądał tylko monitor
komputera i swojego kolegę obok.
Ja też jakiś czas pracowałam w firmie (ekhm, trochę szumna nazwa, ale niech
będzie), gdzie obcowałam jedynie z dwiema paniami, które najwięcej miały do
powiedzenia w temacie tysiąc pięćset dwudziestego ósmego odcinka "Marii
Celeste", a gdyby to działo się teraz, tematem głównym byłby zapewne "Big
Brother". Wiem, wiem, pracę wybieramy sobie sami. Jasne, ale ludzi nie zawsze
da się wybrać.
> roznych ludzi, z ich postawami, pogladami, roznymi decyzjami i to daje
> zupelnie inny obraz swiata, niz w przypadku osob spotykajacych sie najwyzej
> z rodzina i kilkoma dobranymi przyjaciolmi.
Zawężasz osoby spotykane tylko do rodziny i znajomych. A ja pisałam także o
różnych kursach, dodatkowych studiach, innych działalnościach (cokolwiek
kryje się pod tą nazwą). I uważam, że osoby niepracujące, mają w temacie
"różnorodność poznawanego towarzystwa" jednak szersze pole do popisu (co
oczywiście nie musi oznaczać, że te szanse zawsze wykorzystują).
Poza tym mam wrażenie, że tematy poruszane w pracy dość często zawężają się
tylko do tematów zawodowych. Pewnie nie wszędzie tak jest, ale na przykład
kiedy pytałam czasami męża (z ciekawości), co pan X czy pani Y (z jego firmy)
na to, że np. wybory wygrał ktoś tam, albo, że coś tam się stało na świecie
itp. odpowiadał "Dziewczyno, u nas nie ma czasu na takie pogaduchy, bo cały
czas jest ostry zasuw". No to przykre :-( Dlatego nie przemawia do mnie
argument, że w pracy można powymieniać poglądy, poznać zdanie innych na dany
temat, podyskutować itp. Kiedyś wybraliśmy się na taką firmową Wigilię (z
pracy męża). Myślałam, że kota urodzę, bo z tymi ludźmi nie dało się
prowadzić normalnej rozmowy - wszystko kończyło się na hydraulice siłowej,
kryzysie w stoczniach i obgadywaniu konkurencji ;-)
> przy tym wcale nie uwazam, ze kariera jest jedynie sluszna zyciowa droga,
> mozna zajac sie zupelnie czym innym i zyc szczesliwie, ale bedac
> odpowiedzialnym za wychowanie dziecka lepiej pokazac mu z tego swiata jak
> najwiecej.
A ja się nadal będę upierać, że można ten świat pokazać także pozostając w
domu (choć oczywiście nikogo ani do tego nie zachęcam, ani tym bardziej nie
zmuszam ;-). Tym bardziej, że zazwyczaj jest w domu osoba pracująca w postaci
drugiego rodzica.
A co mają powiedzieć rodzice wolnych zawodów, albo takich, którzy prowadzą
firmy "jednoosobowe" w domach? Tylko się powiesić ;-)
--
Pozdrawiam
Maja
|