Data: 2003-05-01 19:20:20
Temat: Re: rola ojca w wychowywaniu dziecka
Od: "Ania K." <ania-kwiecien(wywalto)@o2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Magdalena" <m...@i...gliwice.pl> napisał w wiadomości
news:3EAE26E2.B05F34D5@is.gliwice.pl...
> Ale jak ja czytam o takim tatusiu co go dzieci nic nie obchodzą - to
> sobie myślę, czy kiedyś zaczną obchodzić ?
> A co będzie jak dzieci będą miały 16-17 lat ?
To proste nie będą chciały go znać, nie będzie między nimi żadnej więzi
i żadnych uczuć. No bo co innego może wyniknąć z braku zainteresowania
jeśli już dziś boją się do niego odezwać. Ja jestem adwokatem i jeśli
któreś dziecko coś chce od ojca to prosi mnie abym poszła do niego i
poprosiła w ich imieniu (wiem paranoja, ale tak jest) nawet jeśli to
jest prośba o głupi cukierek.
Ale mój mąż uważa, że to ja nie mam racji i dzieci go będą kochać i
poważać tylko dlatego, że jest ich ojcem.
Ja miałam podobnego ojca :(
Jak się urodziłam - nie pozwalał mnie tulić gdy płakałam, bo uważał, że będę
rozpieszczona. Mój brat (1,5 roku młodszy) jak miał kilka miesięcy przy
zapaleniu ucha też mógł płakać do woli i nie można było do niego podejść.
PARANOJA, ale to był Jego sposób na wychowanie :(
Kontakt z nami ograniczał się do zabawy w dni kiedy miał dobry dzień (raz na
3 miesiące czy rzadziej) i do ciągłego uciszania nas i straszenia swoimi
zdenerwowanymi krokami zbliżającymi się do pokoju gdy za głośno się
bawiliśmy czy kłóciliśmy. Mama nie mogła nic powiedzieć, bo od razu była
awantura.
Na szczęście trójka naszego młodszego rodzeństwa nie miała tak strasznie, bo
trochę się zmienił, a poza tym miały jeszcze nas.
Efekt Jego wychowania jest taki, że mój brat wogóle z Nim nie rozmawia,
natomiast ja staram się Go unikać i też raczej nie rozmawiam.
Nie dorósł do dnia dzisiejszego do roli Ojca i sam sobie ciągle pracuje na
swoje relacje z dzećmi.
Dodam, że rozmawia z Nim siostra (17 lat), a dwóch najmłodszych braci unika
Go (13 i 9 lat).
--
Pozdrawiam serdeczniasto
Ania >:-)<O<
gg. 1355764
z adresu (wywalto)
|