Data: 2004-09-22 11:05:43
Temat: Re: "ta trzecia"
Od: "Puchatka" <p...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Wydaje mi się, że na tym własnie polega miedzy innymi przyjaźń, na pomocy
> przyjacielowi, nawet jeśli wymaga ona od nas wyrzeczeń - trudno nazwać
> przyjaźnią "związek" który tak komplikuje przyjacielowi życie, że
prowadzi
> do kłopotów rodzinnych, a może i rozpadu małżeństwa.
>
> Wiem jak trudno pogodzić się z ograniczeniem kontaktów z kimś, kogo
> postrzegamy jako przyjaciela, ale czasami jest to najlepsze wyjście dla
> niego, a czasami i dla nas.
> Przyjaźń to forma miłośći, a miłość nie powinna opierać się na chęci
> posiadania mimo wszystko.
Zgadzam się z powyzszym ... niestety gdzie wchodzą w gre uczucia logika
najczesciej sie konczy...
Nie potrafilam i nie potrafie odmowic sensu argumentacji przyjaciolki meza
ze nie moge im zabronic wiezow, ktore miedzy nimi sa. Jednak faktem bylo ze
podtrzymywanie owych wiezow w taki sposob w jaki to robili ranilo mnie. I
obydwoje o tym wiedzieli - chociaz nie rozumieli.
Myslalam wtedy ze jestem najwidoczniej jakims przesadzonym w emocjach
niezrownowazonym babsztylem. Rozumialam opor meza, cieszylam sie tym
bardziej z jego decyzji, a teraz kiedy widze sytuacje od drugiej strony...
coraz mniej rozumiem na czym polega wlasciwie ich przyjazn, jezeli Ona
uznala za lepsze otwarte postawienie sie okoniem a nie tymczasowe odejscie
od malzenskiej rany zeby sie lepiej zagoilo. Wbrew temu co mi wmawiala teraz
sama widze ze jest to calkiem naturalny odruch jezeli tylko nie chce sie
danego faceta wziac na swoja glowe :D Oczywiscie wazna jest jego decyzja,
ale czy to ze moj przyjaciel dalej chcialby kontynuowac nasza znajomosc
znaczy ze ja mam ranic jego zone? Przeciez to juz moja decyzja...
No ale ja maly zuczek jestem i moze zbyt zazdrosny :)
Puchatka
|