Data: 2010-07-16 14:36:48
Temat: Re: widzenie Buddy/pragnienie
Od: "kant.or" <k...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Piotrek Zawodny" <p...@o...pl> napisał w wiadomości
news:i1pqau$im9$1@news.onet.pl...
>W dniu 2010-07-15 19:18, kant.or pisze:
>> U?ytkownik "Piotrek Zawodny"<p...@o...pl> napisa?
>>
>>> no i przede wszystkim czy odczuwali bez "ja" ?
>>
>>> Bo wtedy nic nie mo?e w Ciebie uderzy?. Nic nie mo?e w Ciebie uderzy?.
>>
>> No je?li Ciebie nie ma, to rzeczywi?cie nic nie mo?e w Ciebie
>> uderzy?, ale je?li jeste?, to czhcesz tego czy nie, zgadzasz si?
>> z tym czy nie, mo?e udrzey?... cho?by drugie "ja".
>>
>> Nie m?wili o tym mnisi ? :o/
>>
>> zdar
>> kant.or
>>
>>
> Proszę, powiedz potem, do czego się jeszcze nie odniosłem, a spróbuję.
>
> Przypuszczam, że mnisi wiedzieli że są, mają swoje ja i swoje rzeczy,
> ciało. Nauczyciel mówi im, że nic nie jest ja. Wymienia pięć kategorii
> (świadomość, formacje, ciało-materia, uczucia i postrzeżenia). To moim
> zdaniem teoretyczne, analityczne uporządkowanie zdarzeń. Te pięć kategorii
> to świat. Próbuję to uprościć, żeby było proste i jasne. Zawsze w drogach
> religijnych szukałem jakiejś prostoty, to znaczy jednego klucza który
> można wszędzie zastosować, naczelnej zasady. For instance w Ewangeliach
> jest dużo opisów, ale chciałem jakiegoś jednego przewodnika (myśl, zasada,
> prawda), która dałaby się zastosować w każdym momencie. To taka wstawka.
> Przechodzę do rzeczy. Więc B. mówi - wg mego rozumienia - cokolwiek jest
> nie jest ja. W "całym tym co teraz jest" nie ma żadnego ja ani moje. We
> wszechświecie nie ma ja. To przeczy prawdzie i bezpośredniemu
> doświadczeniu. Co mogę dalej powiedzieć? Nic więcej. Teraz dlaczego tak
> ufam bądź czemu taką uwagę skupiam na słowach Sidharty. Bo sam nie umiem
> poradzić sobie ze swoim problemem, smutkiem, bólem i porażką. Próbowałem
> długo, i na marne. Zaś B. uważa, że cała jego nauka ma na celu koniec
> cierpienia. Mówi, że to, co on naucza, można sprowadzić do jednego:
> cierpienie (dukkha) i koniec cierpienia. Więc pasuje mi jak ulał jako ten,
> który mógłby mi pomóc. Bóg, religia niezbyt na razie mi pomogły, podobnie
> psychologowie. Budda wzbudza coś dobrego do siebie, to jego poszukiwanie
> końca cierpienia, ta jego determinacja i to, że podobno osiągnął cel.
> Wielu ludzi poszło za nim.
> W związku z tym, że jego słowa na razie mi nie pomagają, i raczej czuję
> swoje ja, a poza tym nie mam powodu uważać, że on na pewno ma rację - więc
> tak sobie rozmawiam o tym tutaj.
|