Data: 2003-06-19 22:32:31
Temat: Re: [z cyklu: oczekiwania względem TŻ] chandra
Od: "j...@j...biz" <j...@j...biz>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Thu, 19 Jun 2003 22:18:53 +0200, "Sowa" <m...@w...pl> wrote:
>Uzytkownik <j...@j...biz> napisal w wiadomosci
>news:eq04fvs0s5a63npbcehisq9mrudo3f18me@4ax.com...
>> On Thu, 19 Jun 2003 19:38:30 +0200, "Sowa" <m...@w...pl> wrote:
>
>Ja te dykteryjki nawet czytalam - "Plec mózgu"
Zgadza sie, i nie upieram sie, ze to musialo sie zdarzyc:
chodzi o to, ze w moim przekonaniu (popartym
anegdotycznym, ale jakims tam doswiadczeniem
i obserwacjami) jest w tym duzo prawdy.
>> Rozumiem tez, ze kobiecie moze na wyrazach uczucia czy chocby na
>> czyms, na co ma akurat ochote, i ze moze takie zapomnienie odczytywac
>> (w wiekszosci przypadkow blednie) jako brak zainteresowania nia.
>Ale to jest forma braku zainteresowania - przeciez jesli Cie ta konkretnie
>osoba interesuje, to po prostu wiesz, ze lubi obchodzic dane swieta i
>prezenty o konkretnym charakterze z ich okazji.
Czesciowo tak, ale przeciez kazdy podswiadomie naklada w duzym stopniu
swoja miarke do wyobrazen nt. tego, co jest oczekiwane/przyjemne.
(czasem przybiera to formy dosc komiczne: znam malzenstwo, w ktorym
zona odrywala skorke od kromki chleba i dawala mezowi, bo sama lubila
skorke i myslala, ze maz lubi, a maz robil to samo ze srodkiem kromki.
oboje brali "zeby nie sprawic przykrosci" - dopiero po jakims czasie
dogadali sie co do tego, co kto lubi)
>To sama radosc sprawic jej
>przyjemnosc.
Oczywiscie, tylko dlaczego akurat ma sie to wyobrazac w tej formie,
ktora meza/zone niespecjalnie pociaga?. Pewnie, ze tego z czasem
_uczy sie_, ale to jest wlasnie uczenie. A zycie gna i wystarczy pare
dni, zeby problemy odciagnely od tego, co chcialoby sie zachowac.
I potem jest "cholera, to juz dzisiaj, a ja prezentu nie kupilem".
Wierz mi, ze mozna to wszystko niby wiedziec, moze BARDZO zalezec mi
na tej osobie, a i tak mozna zapomniec albo odlozyc to na pozniej, bo
taki problem i inny zdarzyl sie.
I nie tylko w takich sprawach nawet: firma wyslala mnie do Istambulu,
do tureckiego kontrahenta (duze konsorcjum, maja wlasna gazete,
stacje telewizyjna, firmy przemyslowe, firme telekomunikacyjna i
Bog wie co jeszcze - bajzel organizacyjny wewnatrz iscie wschodni, ale
kase i tak maja ciezka). Mialem w teczce list napisany przez szefa,
ktory mialem wreczyc w imieniu firmy, specjalnie w odrebnej kieszeni,
zeby gdzies sie nie zawieruszyl. Po powrocie szef pyta: "jak list
zostal przyjety?" - a mnie oblewa fala goraca, bo uswiadamiam sobie,
ze przywiozlem list z powrotem ze soba...
Harowalem jak wol dla tego kontraktu - nie mozna serio powiedziec,
zeby mi na tym nie zalezalo. A i tak zapomnialem. Pamietalem o stu
rzeczach, ktore negocjowalem, bo to byly rzeczy robocze. A o tym
cholernym liscie zapomnialem.
>Inna sprawa, ze takie niepamietanie, to czesto wynik nieumiejetnosci brania.
>Skoro ja nie daje, to moze nie bede musiala brac/dziekowac/zaciagac
>zobowiazania/pamietac.
Ja tego tak nie widze. Po prostu i zwyczajnie. Mam na to inny punkt
widzenia: nie, zebym uchylal sie od zrobienia czegos dla kogos.
Po prostu nastawiam sie na cel - i niezbyt pamietam o innych rzeczach.
>> Nie ma co kobiety obwiniac o
>> jakas plytkosc czy glupote, po prostu ma jakies
>> nieuswiadomione/niewyrazone potrzeby, czy tez komunikacja w
>> malzenstwie generalnie kiksuje - gdzie? Okolicznosci troche
>> dramatyczne: trzydziestka, pewna "cezura" jak by nie bylo, malzenstwo,
>> maz z butelka wina, placz zony, byc moze uraza meza. Jak dla mnie, to
>> tu nie chodzi tylko o taki drobiazg, jak nieodpowiedni prezent.
>Pewnie ze nie - ale ten prezent jest swiadectwem jak malo on o niej chce
>wiedziec - daje alkohol niepijacej.
No tak, lekka gafa. ;-) Chociaz MOZE byc i tak, ze byla to jakas
"szpila" psychiczna. A moze "wyrzut" (za malo w tobie "szalenstwa"
a ja troche tego potrzebuje?) Jesli tak, to tam jest rzeczywiscie
zle.
>Jak z kims jestes, to dosc szybko
>orientujesz sie czy jest to osoba alkoholu uzywajaca czy nie. I co lubi, a
>co nie.
>Gdybym ja na urodziny usmazyla mezowi stek - to pewnie jasno odczytalby
>informacje - chce Ci zrobic na zlosc.
>Wiem o nim , i z wzajemnoscia, nie tylko to co mi powiedzial. Po tym jak
>chodzi, jak tupie, jak patrzy, jak mówi, jak oddycha wiem co sie z nim
>dzieje, w jakim jest nastroju.
>I o to chodzi - jak sie chce, to sie wie, bo sie czlowiek partnerem
>interesuje.
>Po prostu.
>Mam wrazenie, ze brak tu tego zainteresowania i faktycznych checi.
MOZE tak byc. Brak danych.
Ale NIE MUSI tak byc: uwierz, ze niektorzy mezczyzni NAPRAWDE
po prostu nie pamietaja. Nie jest to az taki ogromny problem:
rzeczywiscie, tak jak ja to robie, mozna to zapisac w kalendarzu.
Ale mozna tez zapomniec o tym wszystkim, bo po prostu sie
o tym nie mysli i to czlowieka nie obchodzi, bo co innego i bardziej
krytycznego jest na glowie, i te inne sprawy po prostu sie ignoruje, a
skupia na tym, co w danym momencie jest problemem, ktory z jakichs
waznych wzgledow trzeba rozwiazac.
>> Ja w ogole zapominam, ze mam imieniny (gdyby nie koniecznosc
>> podawania daty urodzenia przy roznych okazjach, zapominalbym
>> tez o urodzinach). Dobra strona jest taka, ze jestem mile zaskoczony,
>> jak cokolwiek dostane, a jak nie dostane, to nie ma problemu, bo
>> nie pamietam. :-)
>
>No ja tez sie ciesze bo na ogól o imieninach swoich zapominam i mam
>niespodzianke, ale tez wiem, ze jak ja zapomne o meza, to bedzie mu przykro
>(i mnie tez). Bo dla niego sa wazne (wiec dla mnie tez). I to sie liczy
>bardziej niz moje "a bo nie pamietam o bzdetach" w tym temacie. To tylko 2
>dni w roku!
Teoretycznie prawda. I ja tez nie mialem odpowiedzi na szefa "do
k.... nedzy, dlaczego pan nie dal tego listu?!?!?!".
Teoretycznie moglem zapisac. Ale notatki do spotkania roboczego
(ktore poszlo swietnie, zalatwione zostaly wszystkie sprawy, jakie
mialy byc zalatwione) robilem przedtem i nie przyszlo mi juz potem do
glowy w goraczce przygotowan (bylo od cholery roboty przed wyjazdem),
zeby zapisac "wreczyc list z pompa". Tak to jest: jak 90% czasu
zajmuja rzeczy krytyczne z praktycznego punktu widzenia, to bardzo
latwo jest zapomniec o tych 10% czasu, ktore chcialoby sie wypelnic
tym, czym chcialoby sie to wypelnic. Owszem, trzeba sie starac, ale
nie ma co liczyc, ze te nasze oczekiwania "odrobiny luksusu" uda sie
zaspokoic w pelni czy chocby w wiekszosci.
Ja nie mam specjalnych pretensji o to do innych ludzi: trudno, takie
jest zycie. Dopoki wywiazuja sie z podstawowych i waznych rzeczy, nie
przypisuje im zlych intencji.
|