Data: 2002-05-23 20:12:00
Temat: Re: żal-a co dalej
Od: "Maja Krężel" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Oasy" napisał
> I gdzie jest granica po przekroczeniu której spisujemy gościa na straty.
IMHO w omawianym przypadku dawno już została przekroczona.
> zauważ że po rozstaniu ich dzieci będą podchodziły do pewnych spraw z takim
> samym dystansem jak Ty.
A gdy do rozstania nie dojdzie, mogą nauczyć się, że "powinnością" kobiety
jest ratowanie związku nawet za cenę swojej godności. No chyba, że rodzice
potrafią nieźle udawać i dzieci nie zdają sobie sprawy z tego, co dzieje się
m-dzy nimi.
> A może ich dzieci się nauczą że każdy może popełnić błąd, że warto
> poświęcić całą swoją miłość by uratować związek.
I cały szacunek do samego siebie też? I co to da? Jak potem może czuć się
taka kobieta, która wie, że się poświęciła, pomimo tego, że tak bardzo raniło
ją postępowanie męża. I zaznaczmy to - postępowanie zamierzone! Zupełnie nie
rozumiem, jak potem odnaleźć sie w tym wszystkim. Przecież to powraca we
wspomnieniach i ciągle boli. Brrr...
> Może nauczą się tego że warto się starać na nowo pokochać.
> Na prawdę nie sądzisz że warto spróbować.
Ale ta dziewczyna już kiedyś to zrobiła. Dała szansę! Wybaczyła. Czy uważasz,
że poświęcać siebie i swoją godność należy w nieskończoność? Czy robić to
nawet wtedy, gdy ta druga osoba tylko biernie czeka i w dodatku stawia
warunki?
Piszesz "uratować związek". A co to za związek faceta, który ma problemy z
określeniem, czego tak naprawdę oczekuje w życiu i totalnie uzależnionej od
niego kobiety. Samo dzisiejsze sformułowanie "żony": "Próbuję znaleźć sobie
swoje życie u boku ukochanego mężczyzny" jest dla mnie kwintesencją jej
postawy życiowej. "U boku". A dlaczego nie_razem_z_mężczyzną?
No dobra, ale już nic więcej nie piszę, bo nie chcę nikogo oceniać. Życzę im
tylko, by nigdy nie żałowali swych decyzji.
--
Pozdrawiam
Maja
|