Data: 2002-09-23 14:30:46
Temat: Re: zdrada
Od: "dionizy" <r...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
wiyam
i zgadzam się w pełni z MZG--to dwie strony ponoszą odpowiedzialność(choć
znam przypadek gdzie ewidentna wina była po stronie gościa-faceta-
"przelatywał wszystko w polu widzenia".Facet zwykle decyduje się na "bok" w
momencie gdy albo szanowna małżonka ma "bóle głowy", lub emocjonalnie czuje w
żonie pustkę-gdy to co mówi do niej nie trafia
MZG <m...@p...onet.pl> napisał(a):
> Witajcie... jestem tu nowa i wlasnie zaczelam sobie przegladac Wasze
> dyskusje..Najdluzej zatrzymalam sie przy poscie MArysi o
> kochance..Komentarzy tam bez liku, wiec swoj sobie odpuszcze...Moze powiem
> tylko jedno: wydaje mi sie, ze zdrada nie jest tylko wina jednej osoby,
> musiala byc jakas jej przyczyna...Ale jesli juz do niej doszlo...to tak
> naprawde najwieksza zdrada jest to kiedy partner sie o niej dowie...to
> znaczy, ze zdradzajacy za malo szanuje partnera, skoro nie robi
> wystarczajaco wiele, by oszczedzic mu tego bolu, kiedy o zdradzie sie dowie.
> I dotyczy to zarowno mezczyzn jak i kobiet. Choc kobiety sa chyba lepsze w
> ukrywaniu swoich romansow... I jeszcze jedno... mowiac o zdradzie od razu
> wini sie zdradzajacego i te trzecia osobe...A przeciez wszyscy jestesmy
> tylko ludzmi i kazdy pragnie byc kochany... No i powiedzmy kobieta pokochala
> takiego mezczyzne, ktory jest juz zajety.. chca byc razem.. a tu wszyscy
> ocenaija, ze to ta zla, bo rozbila rodzine... a facet ma dylemat.. bo zona
> grozi mu na przyklad samobojstwem, jesli odejdzie...I dziwic sie, ze facet
> ma problem z podjeciem decyzji?? I tak realizm zabija to co bylo piekne..
> To narazie tyle... mam nadzieje, ze troche podyskutujemy..
> Pozdrawiam niedzielnie
> MZG
>
>
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|