Data: 2009-12-02 22:00:11
Temat: Re: żona czy dziecko?
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
XL pisze:
> Moje myślenie wtedy było przerażająco konkretne i ukierunkowane, dalekie od
> wszelkiej heurystyki. Obmysliłam dokładnie, co nastapi, kiedy ja umrę, tzn
> co i jak będzie, kto pomoże w wychowaniu dzieci, kto zajmie się domem... I
> wtedy jeszcze miałąm czas na to, aby się całkowicie już uspokoic. Ponieważ
> miałam wszystko zaplanowane. Kiedy mnie dowieźli na salę, byłam już
> absolutnie spokojna. Po prostu jestem z tych, którzy muszą wiedzieć, co ich
> czeka lub mieć to zaplanowane.
Hm, tylko co to znaczy, że coś było zaplanowane, skoro i tak nie
zdążyłabyś nikomu zlecić realizacji planu ani nawet przekazać nikomu,
jeśli byłaby to ostatnia chwila w Twoim życiu?
Myślę, że w tym przypadku to akurat nie rzekome zagrożenie śmiercią tak
na Ciebie podziałało, ale hormony odpowiedzialne za akcję porodową. Ja
miałam podobnie w czasie porodu - myślałam jasno i logicznie oraz nad
wyraz spokojnie, bez cienia paniki. Co w porównaniu z wcześniejszym
lękiem związanym z porodem było co najmniej dziwne.
Ewa
|