Data: 2001-08-31 12:33:18
Temat: Straszny wieczor....
Od: Krysia Thompson <K...@h...fsnet.co.uk>
Pokaż wszystkie nagłówki
Wczoraj poszlismy na kolacje z naszymi wizytujacymi innostrancami
(juz tradycja - wlasnie skonczyli, pod skrzydlami mego meza, MBA,
wiec i knajpa $$$ i ŁŁŁ).
Na zakaske Kasia - nasza Dzidzia, ktora tez z nami zawsze
chodzila na te kolacje - cos w rodzaju bardzo gestego rosolu z
kawalkami wedzonej szynki, makaronem cienkim , zielenina i
zielonym chile. Zjadla pol, ja reszte - zupka byla taka, ze jakby
zziebla to by byla galareta. ale mocno slona. Do zrobienia w domu
ale z mniejszym naciskiem na gestowc.
ja mialam hiszpanska szynke serrano (jak prosciutto di parma) na
gruszeczkach jakby z kompotu, pomazane maslem i podgrzane.
Skropione olejem i sojowym sosem. i cytryna.
Na gl. danie dostama kielbaske cumberland (zwinieta w slimaka),
na marmoladzie cebulowej (PYCHA! lepsza niz moja), do tego
marchewki a la Vichy (marchewka ugotowana, woda odlana, maslo i
cukier dodane, wymieszac, podrzac i gotowe), collcannon mash
czyli kartofle puree z serem, smietana i szczypiorkiem. I
pasternak pieczony w slupkach grubych, z maslem/olejem i miodem
(pycha). salata fikusna skropiona oliwa i cytryna
No i siedzielismy wokoll stolu, ja mocno przegieta doprzodu. wino
sie lalo, bo faceci co i raz wznosili toasty i nie mozna bylo
sobie pojesc spokojnie! Chateaunef du Pap (pap??) czyli dosc
ciezki napoj. I nieco wody mineralnej..
no i pod koniec mojego zarcia poczulam, ze jak raz zaraz zemdleje
albo ze mnie wyleci to zarcie ta sama droga, ktora
weszlo...zrobilam sie biala, zlana potem i nie moglam wstac. Moja
Kasia jest najlepsza pielegniarka na swiecie, jej uleglam, dalam
sie zawlec do lazienki, oblozyla mnie mokrymi scierkami czyli
serwetkami, potem prawie reszte wieczoru przesiedzialysmy w
drzwiach knajpy na parterze.. szef sali do mnie przylatywal pare
razy nawet...
dowleklismy sie do domu i moj maz mowi, ze to co ja opisalam to
teraz jemu dolega, choc jedlismy zupelnie rozne rzeczy...
no i wyszlo, ze cale to jedzenie bylo po prosyu dla nas za
ciezkie...my po prostu nie jemy tak, zeby kazda potrawa miala w
sobie oliwe/maslo/smietane. kompletnie odwyklismy i bardzo duzo
naszej "diety" zaklada brak tych wspomagaczy.
Tak sie zastanawiam, ze jedyna rozsadna to byla nasza Kasia,
ktora po prostu zjadla polowe swojej porcji, pasternak olala,
wina nie pila.
dzis przez pol dnia czulam sie tak, jakby mi ktos wczoraj skakal
po zoladku... kaza nie mialam i nie mam, wiec innego
wytlumaczenia nie mam...
na drugi raz jak tam pojdziemy (niepredko..) wezme prystawke i
deser!
Prawde mowiac po przystawkach wszyscy siedzielismy i wygladalismy
tak, jakby nam wystarczylo...
ale ta marmolada cebulowa byla wspaniaaaaaala.
dzis na kolacje bedzie glownie bardzo gesty kompot ze sliwek i
czekoladowe ciasto z tej wczorajszej knajpy byly urodziny jednego
naszego innostranca, wiec byl tez i tort ze swieczkami). Moz
ejeszce byc salatka z pomidora i ogorka, chleb bez masla i chuda
szynka...
wiec czyzby pan Bog mnie pokaral za obzarstwo?
Krysia, ktora teraz szerokim lukiem bedzie omijac Malmaison!
K.T. - starannie opakowana
|