Data: 2003-04-16 19:51:03
Temat: Gdzie spizarnie z tamtych lat
Od: Magdalena Bassett <m...@o...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Po przerwie witam opowiescia o spizarni mojej Babci w Oliwie, niedaleko Gdanska.
Babcia Jadwiga miala prawdziwa spizarnie. Bylo to male pomieszczenie z
grubymi scianami i z malym oknem umieszczonym wysoko w scianie
polnocnej. W rogu stal maly stolek, na ktory mozna bylo wejsc, zeby
siegnac wyzej. Byla to magiczna kraina, w ktorej po zamknieciu drzwi
bylo cicho i dziwnie. Pachnialo mieszanka ogorkow kiszonych, zsiadlym
mlekiem i tortem orzechowym. Latem pachnialo poziomkami i smietana ubita
z laska wanili. Zima pachnialy jablka pozawijane w skrawki gazet i
ulozone w skrzynkach, i ziola wiszace w peczkach u sufitu. Zawsze mozna
bylo cos znalezc do skubniecia, podgryzienia, sprobowania, czy wrecz
zjedzenia w calosci.
Butelki i sloiki z zaprawami, maka i cukier w wielkich emaliowanych
prostokatnych pojemnikach z niemieckimi napisami, mlynek do kawy
przymocowany do sciany, dekorowany scenka sielankowa w granatowym
kolorze na bialej porcelanie, firanki na sznurkach zaslaniajace niektore
czesci polek. Za tymi haftowanymi firankami ("Co zona ugotuje, mezowi
smakuje", "Milosc i zgoda domu ozdoba", "Radosc to szczescie") stalo
kwasne mleko, smietana i wedliny, jaja w drucianym koszu, ser. Na ziemi
staly kosze z kartoflami, marchwia, pietruszka, selerem. U dolu sciany
byly kratki wpuszczajace zimne powietrze z zewnatrz, wiec bylo tam
zawsze chlodno.
Drzwi do spizarni byly w tylnym rogu kuchni, wiec trzeba bylo przejsc
przez cala kuchnie, naokolo stolu i po prawej, kolo pieknej, starej
kuchenki gazowej. Drzwi spizarni otwieraly sie do srodka, i zamykaly
cicho, wiec mozna sie tam bylo schowac i bawic sie bez wiedzy innych.
Czasem Babcia weszla po cos, ale przywykla do tego, ze spizarnia byla
fortem i zamkiem i piwnica i okretem dla mnie i moich licznych kuzynow
przede mna, nic sobie z mojej obecnosci nie robila. Czytalam tam
ksiazki, bawilam sie w przygody, i bardzo lubilam tam sama siedziec.
Lubilam liczyc rozne sloiki zapraw. Do dzis licze dla uspokojenia.
Drzwi spizarni trzeba bylo trzymac zamkniete, ale raz ktos zapomnial, i
pies raz skradl i zezarl cala biala kielbase przeznaczona na sniadanie
wielkanocne. Przez dlugi czas potem na naszym stole Wielkanocnym
tradycyjny baranek zrobiony z masla mial przyprawiane spiczaste uszy z
lisci, takie, jak ten pies.
Cale zycie tesknilam za taka prawdziwa spizarnia. A Wy?
Czy byly lub sa u Was w rodzinie spizarnie? Czy pamietacie takie sprzed
czasu lodowek?
Magdalena Bassett
|