Data: 2014-04-20 20:28:33
Temat: Pochwalę się - zrobiłem żurek...
Od: "Dariusz K. Ładziak" <d...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Bo dawno nie robiłem - a że zaganiany jestem tak że w święta po prostu
sam w domu siedzę to coś trzeba zjeść...
Składniki:
Tacka płucek cielęcych (dobrze że akurat mieli cielęce - najłatwiejsze w
gotowaniu, wołowe i wieprzowe albo są twarde albo się rozpadają - sztuką
jest trafić we właściwy moment gotowania) - z Auchant, leniwy jestem...
Tacka (dziewięć kawałków) kiełbasy białej z majerankiem (kurcze - co to
ma być "kiełbasa biała bez majeranku"???) - ze źródła tegoż samego,
usprawiedliwienie j.w.
Duża pietruszka, duża (naprawdę!) marchewka. Mały seler.
Tak z pięć deko boczku odkrojone z kawałka kupionego chyba w Lidlu -
pompowany wodą, to oczywiste.
Butelka żurku śląskiego z Auchant - bo czasu nie miałem własnego ukisić.
Czas mi ostatnio przyspieszył...
Listki bobkowe, ziele angielskie, sześć ząbków czosnku, przyprażona
cebula, o pieprzu zapomniałem. A, i parę listków suszonego tęgoskóra
pospolitego (beżowego) - tak, używam jako przyprawy grzyba niejadalnego.
Dudki z paroma listkami i paroma ziarnami ziela ugotowałem, jak należy,
przez półtorej godziny. Do wywaru dodałem wrzątku (bo mało już było),
wrzuciłem warzywa, tak z połowę w kawałkach a połowę pokrojoną -
pietruszka i seler w słupki, marchewka w ćwierćtalarki (czy wspominałem
że leniwy jestem?) i kiełbasę. Do tego drobno pokrojoną skórkę z boczku.
Wrzuciłem też połowę czosnku i szczyptę (poszukać w sieci definicji
szczypty, półszczypty i półtorejszczypty...) majeranku. Resztę boczku
przysmażyłem na smalcu do odparowania wody którą był naszprycowany i
lekkiego zrumienienia. Po kilkunastu minutach oceniłem stan kiełbasy,
wyciągnąłem, parę minut więcej dałem warzywom bo marchew widziała mi się
zbyt twarda. Po wyjęciu warzyw w kawałku (i dwóch połówek przyprażonej
cebuli) wlałem zakwaszony żur, wrzuciłem kiełbasę, zrumieniony boczek
(glazerując oczywiście pozostałości z patelni), resztę czosnku i jeszcze
półtorej szczypty majeranku. Doprowadziłem do wrzenia, powąchałem - i
siłą powstrzymałem się przed nalaniem sobie talerza (dwie michy
chłodnika z jajem wcześniej wchłonąłem). To wczoraj. Dziś zjadłem ten
żur na śniadanie, obiad i podwieczorek - na kolację będzie co innego, bo
żuru ma starczyć na jutro na śniadanie i obiad... I dawno mi taki fajny
nie wyszedł - chyba wcześniej chciałem za bardzo i za dużo wszystkiego
dawałem, dudek, kiełbasy, zakwasu, skórek (których tym razem nie dałem -
mieli jeden wór tak ze trzy kilo, kiedy bym to zjadł?)
A braku pieprzu jakoś nie odczuwam - może naprawdę nie jest konieczny?
--
Darek
P.S. Kiełbasa jest porażką - smak jak najbardziej w porządku ale twarda
jak podeszwa - po kilkunastu minutach parzenia. Z czego to zrobili - z
maciory - emerytki? Pójdzie w plasterki na kanapki, cienko krojone
łatwiej pogryźć.
|