Data: 2014-04-20 22:42:31
Temat: Re: Pochwalę się - zrobiłem żurek...
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 20 Apr 2014 20:28:33 +0200, "Dariusz K. Ładziak" napisał(a):
> Bo dawno nie robiłem - a że zaganiany jestem tak że w święta po prostu
> sam w domu siedzę to coś trzeba zjeść...
>
> Składniki:
>
> Tacka płucek cielęcych (dobrze że akurat mieli cielęce - najłatwiejsze w
> gotowaniu, wołowe i wieprzowe albo są twarde albo się rozpadają - sztuką
> jest trafić we właściwy moment gotowania) - z Auchant, leniwy jestem...
>
> Tacka (dziewięć kawałków) kiełbasy białej z majerankiem (kurcze - co to
> ma być "kiełbasa biała bez majeranku"???) - ze źródła tegoż samego,
> usprawiedliwienie j.w.
>
> Duża pietruszka, duża (naprawdę!) marchewka. Mały seler.
>
> Tak z pięć deko boczku odkrojone z kawałka kupionego chyba w Lidlu -
> pompowany wodą, to oczywiste.
>
> Butelka żurku śląskiego z Auchant - bo czasu nie miałem własnego ukisić.
> Czas mi ostatnio przyspieszył...
>
> Listki bobkowe, ziele angielskie, sześć ząbków czosnku, przyprażona
> cebula, o pieprzu zapomniałem. A, i parę listków suszonego tęgoskóra
> pospolitego (beżowego) - tak, używam jako przyprawy grzyba niejadalnego.
>
> Dudki z paroma listkami i paroma ziarnami ziela ugotowałem, jak należy,
> przez półtorej godziny. Do wywaru dodałem wrzątku (bo mało już było),
> wrzuciłem warzywa, tak z połowę w kawałkach a połowę pokrojoną -
> pietruszka i seler w słupki, marchewka w ćwierćtalarki (czy wspominałem
> że leniwy jestem?) i kiełbasę. Do tego drobno pokrojoną skórkę z boczku.
> Wrzuciłem też połowę czosnku i szczyptę (poszukać w sieci definicji
> szczypty, półszczypty i półtorejszczypty...) majeranku. Resztę boczku
> przysmażyłem na smalcu do odparowania wody którą był naszprycowany i
> lekkiego zrumienienia. Po kilkunastu minutach oceniłem stan kiełbasy,
> wyciągnąłem, parę minut więcej dałem warzywom bo marchew widziała mi się
> zbyt twarda. Po wyjęciu warzyw w kawałku (i dwóch połówek przyprażonej
> cebuli) wlałem zakwaszony żur, wrzuciłem kiełbasę, zrumieniony boczek
> (glazerując oczywiście pozostałości z patelni), resztę czosnku i jeszcze
> półtorej szczypty majeranku. Doprowadziłem do wrzenia, powąchałem - i
> siłą powstrzymałem się przed nalaniem sobie talerza (dwie michy
> chłodnika z jajem wcześniej wchłonąłem). To wczoraj. Dziś zjadłem ten
> żur na śniadanie, obiad i podwieczorek - na kolację będzie co innego, bo
> żuru ma starczyć na jutro na śniadanie i obiad... I dawno mi taki fajny
> nie wyszedł - chyba wcześniej chciałem za bardzo i za dużo wszystkiego
> dawałem, dudek, kiełbasy, zakwasu, skórek (których tym razem nie dałem -
> mieli jeden wór tak ze trzy kilo, kiedy bym to zjadł?)
>
> A braku pieprzu jakoś nie odczuwam - może naprawdę nie jest konieczny?
Fajnie, że Ci wyszedł ten żurek, ja robię go jedynie na wywarze z szynki i
wkłądam do niego białą kiełbasę (jasne że wszystko własnego wyrobu i
wędzenia mojego męża).
A z dudków to są pierogi świetne, z tych ugotowanych. Jadłeś kiedyś?
:-)
--
XL "Nie należy mylić prawdy z opinią większości." Jean Cocteau
|