Data: 2010-09-02 06:39:40
Temat: Re: Alfred Kinsey - więc jest kłopot, czy nie ma?
Od: zażółcony <z...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "1634Racine" <1...@R...pl> napisał w wiadomości
news:i5mpio$nbl$2@news.task.gda.pl...
>Z jednej strony Raport Kinseya opisywany dzisiaj (powszechnie ?) jako
>gigantyczne oszustwo epoki tyczące badań seksualności Amerykanów w latach
>50-tych (demaskowanie rozpoczęła Judith Reisman, książka "Kinsey - seks i
>oszustwo" w 1990 roku, 50 lat od opublikowania Raportu) - a więc z jednej
>strony oszustwo Kinseya, falszywe wnioski Kinseya z błędnych, skandalicznie
>naginanych metod badan Kinseya, w tle moralnie dwuznaczne metody badan:
>
> http://www.wprost.pl/ar/?O=73669
> oraz
> http://pl.wikipedia.org/wiki/Raport_Kinseya
>
> ale z drugiej strony - czytam w sprawie Kinseya rozmowe ze Starowiczem
> i... jakby jakis inny Kinsey byl u niego w glowie:
>
> http://piekielko.info/artykuly/socjologia/raport_kin
seya.html
>
> - Starowicz pieje z zachwytem nad Kinseyem, cmoka, wielbi. O oszustwie
> Kinseya - ani slowa. Dlaczego Starowicz nic. Bo nie zostal zapytany? Bo
> nie wie o światowym skandalu? Absurdalna odpowiedź.
>
> O co chodzi? Co naprawde wiadomo "w sprawie Kinseya"?
Szkoda, że już na wstępie jesteś tak 'negatywnie spolaryzowany'.
Małe szanse na normalną, wyważoną dyskusję.
Uważasz, że badania Kinsleya zasługują tylko i wyłącznie
na skrajny epitet 'gigantyczne oszustwo' i nic więcej nie da się
z tej pracy wycisnąć ?
Może nie tolerujesz tolerancji homoseksualizmu albo cuś ? ;)
|