Data: 2018-09-15 14:31:16
Temat: Re: Arszenik w ryzu
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pan WM napisał:
>> No więc właśnie, zielony barwik roślinny to on się chlorofil nazywa.
>> Mało praktyczny przy tekstyliach.
>
> Chlorofil nie był dlatego stosowany.
Ależ był! Co z tego, że nietrwały, skoro nie ma innego. Jeszcze za Gomułki
funkcjonowało u nas przedsiębiorstwo państwowe pod nazwą "Miejskie Pralnie
i Farbiarnie" -- wspomnienie po tym, że niegdyś życie koszuli było dłuższe
niż kolor, który jej pierwotnie nadano.
> Kolega XL wspominał, że zieleń uzyskiwano mieszając niebieski i żółty.
Wymieniając przy tym nawet nazwę barwnika -- indygo. Żyję na tyle długo,
by załapać się jeszcze na chodzenie w dżinsach tkanych z bawełny i
barwionych prawdziwym indygo. Takich jak je sobie Levi Strauss obmyślił.
Jak toto farbowało przy pierwszym praniu! Wkładałem do pralki białe
podkoszulki (innych w handlu uspołecznionym nie było) -- zyskiwały kolor
"dżinsowy", blady bo blady, ale trwały. Jak by tego indygo nie mieszać
z żółtymi karotenoidami, to się barwy chlorofilu nie uzyska. Najwyżej coś
o kolorze krokodyla. No cóż, "kolega XL" od lat powszechnie znany jest w
Usenecie z braku zdolności do samodzienego kojarzenia nawet najprostszych
faktów. Tymi "wspominkami" mało kto się przejmuje.
Jarek
--
You ain't never been blue; no, no, no,
You ain't never been blue,
Till you've had that mood indigo.
That feelin' goes stealin' down to my shoes
While I just sit here and sigh, "Go 'long blues".
|