Hej! hej!

Masz absolutna racje! I bardzo celnie to napisales!
Taki buritos ma przede wszystkim smak wspomnien!!! Nie zapomne jak po
300 milach przejechanych ciagiem przez minesote na horyzonie pojawil sie
neonik: fioletowy dzwonek i czerwony napis taco-bell ... O niczym innym
wtedy nie marzylam by wreszcie wysiasc z auta i pochlonac burito :))

Jesli jestesmy przy wspomnieniach to moze jeszcze jedno ... :)))
Nocleg na plazy. Bylo to w Pismo Beach, spalismy w namiociku na plazy,
dwa kroki od oceanu spokojnego. Smialismy sie ze to najtanszy nasz
nocleg (kosztowal 6 dolcow), potem pojechalismy do sklepu by sobie kupic
cos na kolacje ... nic to ze kupilismy wino za 24 usd, oliwki i ser za
iles tam ... tak wiec nocleg juz nie byl taki tani ... :))))
Ale za widok, ktory mielismy tuz po przebudzeniu oddalabym wiele ...
niebo bylo lazurowe, ton oceanu szmaragdowa, w toni tej gdzie nie gdzie
przewalaly sie ogromne fale, ktore wygladaly jak ... bezy! tak byly
spienione! Woda byla niemilosiernie zimna ...

Tych wspomnien mam tyle ..., ale nie martwcie sie, wiem ze to jest
strona poswiecona gotowaniu i na pewno nie bede naduzywac :))))

Magdula

Paul Urstein wrote:
>
> afc a écrit :
>
> > Jesli uwazasz buritto z sieci Taco Bell ( to oprocz tego jeszcze Pizza Hut i
> > KFC ten sam wlasciciel) za szczyt kulinarnego wyrafinowania, to ja
> > przepraszam, ze zyje
>
> Na wakacjach wszystko smakuje inaczej, jakby nawet i lepieji! Kiedy
> bylem po raz
> pierwszy w Nowym Jorku (1972 albo 73) zjadlem hot dog'a z kapusta
> kiszona....Przez pewien czas bylo to dla mnie kolosalnym jedzeniowym
> wspomnieniem. Dzisiaj chyba bym uciekl. Teraz te buritos maja dla Magdy
> tylko
> jeden smak : smak wspomnien, a ten jest napewno najlepszy!
>
> --
> Amicalement Paul Urstein