Data: 2003-05-11 14:04:30
Temat: Re: Co jest z boczkiem?
Od: maruda <m...@b...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Wladyslaw Los napisał:
> maruda <m...@b...pl> wrote:
>
>
>
>>Też mi się podoba. Chronologicznie: 5-6 lat temu mastrzykiwanie sta"o
>>się normą. Początki chyba sięgają pierwszych lat 90.
>>Ówczesna podwawelska, toruńska lub śląska smakowa"a lepiej od
>>dziesiejszego kabanosa. Zwyczajna (obecnie niejadalna) by"a lepsza od
>>dzisiejszej śląskiej.
>>
>
>
> Moze mam skleroze. Pamietam jednak, ze wedliny zaczely tracic jakosc
> okolo polowy lat siedemdziesiatych. Zczely krazyc wtedy opowiesci o
> dawaniu zamiast miesa do wedlin soi, kryla i jeszcze iinych skladnikow,
> ktorych nie wymienie, bo wiem, ze niektorzy z Was maja slabe zoladki. W
> latach osiemdziesiatych wiele wedlin, zwlaszcza kielbas bylo po prostu
> niejadalne. W latach dziewiecdziesiatych nastapila poczatkowo ogolna
> poprawa jakosci, pozniej nastapilo jakies zalamanie. Ciagle jednak, jak
> sie poszuka i za odpowiedie pieniadze mozna kupic wedliny o jakosci
> podobnej do dawnych. a wkazdym razie lepszych niz z okresu poznego
> Gierka i jaruzela.
>
To kwestia doświadczenia, nie sklerozy. Lata 70. to moje lata młode,
mogę więc jedynie ręczyć za to, co osobiście przeżyłem i... zjadłem ;-)
W okresie późnego Gierka i Jaruzela były głównie kartki.
Kryla pamietam; był chyba podstawą karmy dla brojlerów. To był
wynalazek. Kurczaki o smaku ryby. Co do obecnie sprzedawanych wędlin, to
nie udało mi sie trafić, na takie, które by mi odpowiadały. Wobec tego
ich nie jadam. Okazyjnie mam jednak dostęp do prywatnego uboju (teściowa
robi super kaszankę) i do jajek. Te od łażących kur po podwórku są czymś
zupełnie innym od tych sprzedawanych w hurtowych ilościach w sklapach.
A propos narzekań na jakość, to takowe znalazłem również w reprintach
przedwojennych książek kucharskich. Moglibyśmy więc zabrnąć, w naszych,
łajaniach, w zbyt odległą historię...
Serdecznie pozdrawiam
|