Data: 2009-03-12 23:11:56
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Od: michał <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "R" napisał w wiadomości:
>> ...
>>>> Trzeba założyć, że każdy wie, co dla niego najlepsze.
>>> Tak właśnie zakładam. I jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że może być
>>> inaczej. Tj. jeżeli chodzi o ludzi bez jakichś głębokich upośledzeń
>>> czy też "głębokich dołków" psychicznych.
>> Założenie to powinno być dla nas także przypomnieniem, że nie należy
>> nikomu tej wiedzy narzucać.
> Ja mam problemy nawet z podawaniem mojemu maleństwu żelaza ;)
> Ale też i lubię się upewniać czy ktoś na pewno wie co robi i tak chce
> ;).
>> A jedynie, jeśli czujemy taką potrzebę, na
>> jego prośbę udzielić rady wg własnej projekcji (bo innej nie znamy z
>> autopsji). :)
> Czasami można i bez prośby (a nuż ktoś jest nieśmiały lub nie wie, że
> można poprosić;) ) byle nie nachalnie i najwyżej raz w jednej
> sprawie/pokrewnych. Ale tak ogólnie to się z tym zgadzam o ile dobrze
> zrozumiałam a zrozumiałam: "nie wolno innych uszczęśliwiać na siłę".
O to właśnie chodzi i naprawdę trudno jest wyczaić te granicę między
naszą powinnością pomagania, a uszczęśliwianiem na siłę. Ustalenie jej w
wielu przypadkach nie jest takie proste. Bo na przykład, co można
pomyśleć o człowieku, który do cyganki mówi: "Weź się do pracy!"? ;) Nie
kuma czaczy. Praca w naszym rozumieniu, to nie cyganki religia.
> (...)
>> Ja ma takie przekonanie, że poczucie odpowiedzialności jest u nas
>> ludzi bardzo elastyczne i może występować w zakresie od brania
>> wszystkiego na siebie aż do egzekwowania od innych siłą
>> zadośćuczynienia za swoje niepowodzenia.
>> Rozsądniejsze wydaje się być blisko brania rzeczy na siebie, ponieważ
>> wzrasta wtedy obszar spraw, na które mamy wpływ.
> Z tym też się zgodzę.
> (...)
Trochę dziwnie się czuję, bo dawno już nikt się tak prędko ze mną nie
zgadzał. ;D
>>>>>> Media wszystko pokażą i to tak, żeby dobrze sie sprzdało. Poprzez
>>>>>> sensację postrzegamy świat. Więc ludzie tracą serce i patrzą na
>>>>>> ręce próbując jednocześnie dochować wyuczonych tradycji i "nie
>>>>>> dać się oszwabić". Co w tym dziwnego? :)
>>>>> To, że takie postępowanie wygląda mi na przeszkadzające samym
>>>>> postępującym. I wydaje się, że nie mają zamiaru niczego zmieniać w
>>>>> kierunku przynajmniej mniej przeszkadzającego.
>>>> Ponieważ nie wiedzą o tym, że można inaczej?
>>> Czy ja wiem - czasem różni ludzie próbują takowym dawać różne rady i
>>> nie pomaga. To chyba nie o samą niewiedzę chodzi.
>> Wiedza może być przyjmowana, bądź nie. To zależy przede wszystkim od
>> dwóch rzeczy. Od źródła (czyli od tego, kto radzi - czy jest dla
>> odbierającego autorytetem) i postawy (czyli gotwości przyjęcia innej
>> wersji poglądu, niż się posiada). Jeśli nie ma tych elementów, wtedy
>> jest taki efekt, o którym wspomniałaś: nie pomaga. :)
> W sumie pewnie racja.
> Ale też i nie rozumiem dlaczego ktoś nie próbuje zmienić czegoś co go
> wyraźnie "uwiera" bo zachowuje się tak, że dana sprawa zaczyna też
> "uwierać" niektórych z otoczenia.
> W nawiązaniu do tego wyżej - jak ktoś mi czymś w tym guście (muszę
> przyjąć księdza, muszę chrzcić dziecko, muszę doczyścić na błysk
> łazienkę przy pomocy szczoteczki do zębów;) ) za często "rozwala"
> rozmowy to traktuję jak własny problem (no bo zaczynam mieć problem z
> dana osobą w kwestii grania na moich nerwach ;) ) i biorę się za
> rozwiązywanie problemów tego kogoś. I wyszło na to, że czasem chcę
> kogoś na siłę uszczęśliwiać ;). Tzn. chciałam powiedzieć, że rozumiem
> czasami zapędy ludzkie do uszczęśliwiania innych na siłę. Nie
> rozumiem za to uporu w trwaniu w widocznym dla innych "nieszczęściu".
> Ale też i czasem zauważam, że narzekanie może być formą chwalenia się.
Ludzi można by podzielić na kilka grup pod względem koncentracji na
określonych obszarach życia. Steven Covey (mój ulubiony autor)
sklasyfikował to jakoś - nie znajdę teraz, bo trochę by to trwało. Mniej
więcej wygląda to tak, że jedni skupiają całe swoje życie na przyklad na
wrogach (muszą mieć jakiegoś wroga, żeby egzystować), inni na
współmałżonku, jescze inni na pieniądzach albo na pracy itd itd. Są też
pewnie i tacy, którzy musząą narzekać. Taka postawa roszczeniowa jest
chyba najbardziej rozpowszechniona, bo wszędzie się ją słyszy.
Więc żeby skutecznie pomagać, trzeba by to wszystko albo i jeszcze
więcej o nim wiedzieć.
>>>> BTW dobrze się z Tobą rozmawia. Taka niemal czysta wymiana
>>>> argumentów. Bez soli i dziekciu. :)
>>> Bardzo dziękuję za komplement :)
>> To bardziej prawda niż komplement :)
> Miło mi, że tak myślisz.
> A rozmowa zależy od wszystkich jej uczestników więc i Twoja w tym
> zasługa, że wygląda tak jak wygląda.
Dzięki, oby tak dalej i dalej... do alej!
--
pozdrawiam
michał
|