Data: 2003-01-23 13:34:15
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Ewa Ressel" <r...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > Kuba, wybacz, ale jesteś kompletnie odrealniony. Wartości wartościami,
ale
> > niemało dzieci w wieku paru lat przechodzi kryzys "czy naprawdę jestem
> > dzieckiem swoich rodziców" (przypomnij sobie odcinek "Wojny domowej" z
> > oglądaniem uszu w lusterku) i śmiem twierdzić że w takiej sytuacji myślą
>
> Nie ogladalem, wiec nie ma co przypominac. Ale co to zmienia? Tak samo
> jak dziecko ktore sa wychowywane przez biologicznych rodzicow moze im w
> to nie uwierzyc, bo jest np. rude a oboje rodzice blond i zafundowac
> sobie traume,
Tu wystarczy podręcznik genetyki, nie sądzisz? Przyjemne z pożytecznym (my
takie kwestie, jak kolor oczu i włosów obcykaliśmy z naszymi dzieciakami już
dawno).
tak samo mozna dziecku dla ktorego wiele "dziwnych" rzeczy
> jest normalne wyjasnic ze biologicznie nie jestem jego ojcem. Nie mowiac
> o tym ze sztuczna inseminacja tego problemu nie likwiduje. A wskazanie
> konkretnej osoby jako dawcy, w przypadku kiedy jest on w zasiegu dziecka
> jest tylko kwestia stosunku tegoz czlowieka do tego dziecka.
A stosunek dziecka do tego człowieka? A jeśli zapyta "czy mogę mu mówić
>>tato<<"?
ER
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|