Data: 2003-01-24 11:43:37
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "agi ( fghfgh )"
> 1. Zakladasz, ze nie masz na tyle wielkich kontaktów z otoczeniem aby
> przekazalo ono Twojemu dziecku ( i rzeczywistemu i hipotetycznemu ) inne
> poglady niz Ty prezentujesz.
> Polemizuje z ta teza.
Och nie, uogólniłaś, nie pisałam o tym że społeczeństwo nie wpłynie na moje
dziecko, przecież to byłoby śmieszne. Mówimy o konkretnym zagadnieniu:
czy to że spałam z sąsiadem czy nie może wypłynąć z zewnątrz tego
otoczenia. Z którym jednak nie mamy kontaktu. Bo sytuacje jakie
przedstawiłaś (dwoje dzieci w piaskownicy albo nieznana (!) kobieta
w windzie) nie polemizują z tezą ;)
> 2. Zakladasz, ze w takiej sytuacji jak opisywana w watku bylibyscie z
> Kuba w stanie wychowac dziecko w przekonaniu, ze nic zlego sie nie
> stalo, nie skrzywdzic go i nie dopuscic do skrzywdzenia rpzez otoczenie.
> Polemizuje i z ta teza.
W którejś z odpowiedzi napisałam jak bym sobie z tym poradziła (sprawy łóżkowe
rodziców i poprzestanie na informacji o innym biologicznym rodzicu).
Wiesz, w środowisku gdzie ludzie nie rozpoznają się po twarzy nawet, co dopiero
mówić o imieniu czy powiązaniach wyjście sprawy o której wiedzą trzy osoby,
wszystkie niezainteresowane rozpowiadaniem jest troche paranoicznym myśleniem.
> Z prostej przyczyny- Ty i twoja rodzina nie zyja w oderwaniu od swiata,
> nie zyjecie z pustym balonie wypelnionym wylacznie powietrzem i ludzmi o
> zbieznym sposobie myslenia do Waszego.
A wiesz że jednak żyjemy? Są wokół nas inni ludzie, to oczywiste, ale
dorośli, asertywni i niekontaktowi ludzie potrafią się w to nieangażować;)
Ale nie chcę by było to przedmiotem tej dyskusji, według mnie za szybko
oceniacie ludzi nic o nich nie widząc.
> Jakich pogladów byscie nie mieli, jak byscie nie wychowywali dziecka,
> nie jestescie w stanie byc wylaczna i jedyna alfa i omega w jego
> swiecie.
Jasne ale ta dyskusja sie chyba troche wykoleiła? Myślę że środowisko
będzie mialo ogromny wpływ na moje dziecko tak jak na inne.
Ale mówiliśmy o łóżkowych sprawach rodziców! Poza tym podstawy
są jednak podstawami, cała reszta o jakiej piszesz to inna, oczywista sprawa.
> Nie jestescie w stanie _zagwarantowac_, ze to co Wam nie przeszkadza,
> nie boli, jest zgodne z Waszym systemem wartosci - sprawdzi sie u niego
> ( jego nie zaboli, nie bedzie przeszkadzac, nie stworzy traumy,
> kompleksów, poczucia zagrozenia, braku wlasnej wartosci, niepewnosci i
> calej gamy innych odczuc ).
> Mozecie próbowac - owszem ( na tym polega przeciez wychowanie ) ale tego
> nie jestescie w stanie zagwarantowac.
> A skoro nawet Wy nie jestescie w stanie go obronic przed poczciem
> krzywdy- to jak mozesz zakladac to samo ze strony srodowiska?
A Ty potrafisz? Nie, to niemożliwe. Każde z rodziców jest w takiej sytuacji,
wracamy
do punktu wyjścia z zajęczą wargą czy ubóstwem. Moim zadaniem nie jest
zagwarantowanie dziecku że nie będzie zmuszone do konfrontacji
z wrogim otoczeniem. Mam nauczyć go radzić sobie z tym za pomocą
podstaw wartości.
--
Pozdrawiam
Asia
|