Data: 2003-01-24 11:56:50
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
AsiaS wrote:
> > Z prostej przyczyny- Ty i twoja rodzina nie zyja w oderwaniu od swiata,
> > nie zyjecie z pustym balonie wypelnionym wylacznie powietrzem i ludzmi o
> > zbieznym sposobie myslenia do Waszego.
> A wiesz że jednak żyjemy? Są wokół nas inni ludzie, to oczywiste, ale
> dorośli, asertywni i niekontaktowi ludzie potrafią się w to nieangażować;)
W 100% sie nie da. Aczkolwiek nie dziwie Ci sie, ze dazysz do takiego
stanu rzeczy. Sama daze do wyeliminowania z mego najblizszego otoczenia
rzeczy, ludzi, pogladów etc. z którymi sie nie zgadzam. Nie zakladam
jednak, ze kiedykolwiek uda mi sie to w 100%. I w sumie dobrze... nic
tak nie rozwija jak stykanie sie z innoscia ( pod kazdym wzgledem)
> Ale nie chcę by było to przedmiotem tej dyskusji, według mnie za szybko
> oceniacie ludzi nic o nich nie widząc.
Nie oceniam ludzi. Oceniam tylko to co mówia. Jesli blednie-
cóz...srodki komunikacji mamy takie a nie inne, nie ma pewnosci czy to
co ja zrozumiem na pewno jest tym co chcial przekazac piszacy.
> Jasne ale ta dyskusja sie chyba troche wykoleiła?
Raczej ewaluowala :))))
> Myślę że środowisko
> będzie mialo ogromny wpływ na moje dziecko tak jak na inne.
Uff... a juz sie balam, ze jednak jestes stu procentowa idealistka ;)
> Poza tym podstawy
> są jednak podstawami, cała reszta o jakiej piszesz to inna, oczywista sprawa.
Sek w tym, ze z tego co pisaliscie oboje z Kuba nie wynikalo, ze to dla
Was takie oczywiste. Jeli tak- to faktycznie niepotrzebnie sie wtracilam
do rozmowy.
> A Ty potrafisz? Nie, to niemożliwe. Każde z rodziców jest w takiej sytuacji,
> wracamy
> do punktu wyjścia z zajęczą wargą czy ubóstwem. Moim zadaniem nie jest
> zagwarantowanie dziecku że nie będzie zmuszone do konfrontacji
> z wrogim otoczeniem. Mam nauczyć go radzić sobie z tym za pomocą
> podstaw wartości.
Oczywiscie, ze nie potrafie. Tylko, ze ja nie zakladam, ze bede
potrafila- a Kuba owszem ( chyba, ze zle zrozumialam jego slowa ).
Masz go nauczyc radzic sobie- oczywiscie. Tylko po co zwiekszac
prawdopodobienstwo zaistnienia tejze wsytuacji? Kiedy mozna ja
zniwelowac, zrobic wszystko aby nie zaistnialo nawet minimalna szansa na
klopoty i krzywde dziecka? Dla mnie usuniecie znanej i potencjalnie
przez to groznej dla przyszlosci osoby z tej lamiglowki ( sasiada wraz z
jego rodzina ) na rzecz osoby nieznanej sobie i dziecku- jest ta
minimalizacja ryzyka.
pzdr
agi
|