Data: 2003-01-24 19:53:51
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "boniedydy" <b...@z...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Xena <t...@l...com.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:
> Osoba znana wszem i wobec jako boniedydy zamieszkała pod adresem
> <b...@z...pl>
> w artykule <news:b0q23e$qeu$1@news.tpi.pl> napisała w ten deseń:
> >>
> > Większość adoptowanych dzieci trafia
> >> w wieku c.a. 20 lat do psychiatrów, z powodu problemów jakie mają -
> >> własnie w związku z adopcją.
> >
> > Skąd masz takie dane??? W życiu o tym nie słyszałam.
> >
>
> Od psychiatry. Moja mama jest psychiatrą i do niej trafiają takie osoby.
> Do jej znajomych po fachu też. To jest problem, którego się nie widzi,
> bo się o nim nie mówi.
Podaj mi dane statystyczne. Informacje "od mamy i jej znajomych" nie są
wiarygodne, chyba że prowadzą oni badania podłużne na całej populacji
wychowanków domów dziecka i potrafi na konkretnych liczbach wykazać, że ich
większość trafia do psychiatrów.
> > Że nie wspomnę już o tym, że jednak
> >> materiał genetyczny przekazany przez rodziców jest też bardzo ważny.
> >
> > To znaczy oni mają lepszy materiał genetyczny od dzieci, które mogą
> > zaadopto wać? Co za głęboko chrześcijańska skromność i pokora.
>
> Nie lepszy. Inny. Taki, który sa w stanie zaakceptować przekazując
> dziecku a nie kupując kota w worku.
Po pierwsze, nie "kupuje sie kota w worku", bo wyraża się zgodę na adopcję
konkretnego dziecka. Po drugie, płodząc dziecko też dostaje się, jak się
wyraziłaś, kota w worku, bo wcale nie wiadomo, czy nie odziedziczy ono
dominujących cech temperamentu po wujku-hulace i utracjuszu (albo dalszym
przodku alkoholiku, a którego istnieniu nawet nie masz pojęcia). Ponadto
zawsze istnieje możliwośc mutacji genetycznych i nagle rodzi się dziecko
niepełnosprawne. Zawsze decydujac się na dziecko, czy biologiczne czy
adoptowane, mozna przezyć nieprzyjemne zaskoczenie.
>
> > Czytając, co piszesz, mimowolnie wspominam wszystkich znanych mi
> > narkomanów i alkoholików pochodzą cych z bardzo katolickich rodzin i
> > robi mi się bardzo przykro.
>
> Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Możesz rozjaśnić?
Chodzi mi o to, że znam wielu narkomanów z tzw. porządnych i głęboko
katolickich rodzin, i dlatego robi mi się przykro, że tak od razu
zakładasz/opisywane przez Ciebie małzeństwo zakłada, że oni będa mieli
wspaniałe dziecko, a dziecko adopcyjne takie nie będzie.
> > Nie
> >> potępiam, broń Boże, adopcji, ale nie wiem, czy z tym co wiem na nią
> >> bym sie zdecydowała. I dlatego ich rozumiem. A nie wiem dlaczego w
> >> obliczu tragedii tych ludzi (tak, dla nich niemożnośc posiadania
> >> dziecka jest tragedią) się z nich nabijasz, że mają to przyjąć jako
> >> wolę boską.
> >
> > Ależ dlaczego mają nie przyjąć tej tragedii jako woli Boskiej? Hiob
> > przyjął (w końcu) gorsze tragedie, a przecież ci ludzie są - jak
> > powiedziałas - głęb oko wierzącymi katolikami.
>
> Nie chodziło mi o to jak to przyjmą tylko o to jak Ty do tego
> podchodzisz. Bo wyczułam nutke ironii w tym co napisałaś.
Nie ironii, tylko realizmu.
boniedydy
|