Data: 2014-11-03 23:31:35
Temat: Re: Karmel
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Ewa napisała:
> Poprzednie miałam stalowe i po kilku latach (nawet nie pięciu) wyglądały
> beznadziejnie, prawie dziury się w nich porobiły. Pewnie po prostu były
> słabej jakości, ale skutecznie mnie zniechęciły do gołej stali. Teflonu
> wolę unikać, bo trudno wychwycić ten moment, kiedy zaczyna się łuszczyć,
> więc zdecydowałam się na ceramiczne. Masywne garnki mają taką zaletę, że
> dłużej trzymają ciepło, lepiej się w nich dusi, takie mam wrażenie. Poza
> tym dno się nie odkształca, są ciągle idealnie płaskie. Nie przywiera
> do nich nic za bardzo i ładnie się je domywa, także w zmywarce. Ogólnie
> jestem zadowolona, tylko ten ciężar...
No to u nas się nie odkształcają. Żaden tam Zepter, zwyczajne raczej.
Dno u nich grube, reszta nie aż tak. Jak jeden z kompletu został poddany
torturom przeciągłego przypalania, to sczerniał nieco, lecz kształu
swego nie zatracił. Inny, jako singiel kupiony, z podobnej opresji
wyszedł z całkiem zwichrowanym dnem. Duża pojemność cieplna, to bywa
zaletą, jak coś poddusić w sposób zaplanowany trzeba. Przy improwizacji
może przeszkadzać.
>> zachowują się tak samo. Kosztują już grosze, żadne więc ryzyko -- tu
>> się przychylę do innych opinii. Olkusz od lat robił naczynia
>> emaliowane, w tym się specjalizował. Tradycja taka. Nie wiem, czy
>> sprawili sobie linię do produkcji tych kompozytów. Bardzo możliwe, że
>> sprowadzają gotowe z Chin, z zamówioną olkuską nalepką (to by mi aż
>> tak bardzo nie przeszkadzało).
>
> Gdyby firmowali to swoją nalepką, to by mi też nie przeszkadzała nawet
> chińszczyzna. Nie w samej chińszczyźnie problem, tylko w tym, dla kogo
> Chińczycy robią, bo to zleceniodawca ustala jakość.
Jak się robi wiadra emaliowane, to można je robić na gładko, kostropate,
albo wypuszczaćć z fabryki poobtłukiwane. Takie kosmicznye technologie,
mam wrażenie, nie są podatne na zepsucie przez wykonawcę. Chińczyk kupił
linię technologiczną, a teraz tylko włącza wajchą i w odpowiednią dziurkę
sypie jakieś proszki brane od generalnego dostawcy. Gdyby nawet chciał,
to nie zepsuje i jakości nie obniży. Te co można teraz kupić za dwie
dychy, sprawiają wrażenie identycznych do tych, co kiedyś były po kilkaset.
No, może z dokładnością do tej śrubki przy rączce. Ale takie rzeczy, to
przy zakupie można ocenić. Zresztą co za problem, skoro patelnia kosztuje
tyle, co jej jednorazowa zawartość.
>> Mnie taki sprzęt o nowych właściwościach prowokuje do nowych pomysłów
>> -- co by tu na nim przyrządzić, żeby szybko i sprawnie poszło. Jednym
>> z nich jest Placek Ziemniaczany Paździerzowy.
>
> Kiedyś wiele lat temu jadłam coś w rodzaju babki ziemniaczanej. Nie była
> ona smażona, a pieczona, ale też wyglądała jak płyta paździerzowa, tylko
> znacznie grubsza. Nie powiem, żebym była zachwycona jej smakiem. ;)
Suwalska pewnie ta baba. Ona jakaś ze skwarkami jest, czy też z boczkiem
(nie wiem tylko, czy z lewym, czy z prawym). To jednak co innego.
> Natomiast placki ziemniaczane lubię, szkoda tylko, że są takie tłuste.
Jest więc sposób na odtłuszczenie. Grube tarcie temu sprzyja, właściwa
patelnia też. Było i o tym.
Jarek
--
Gruba baba leży na plaży
Słońce ją praży
W radiu są Jeziorany
Baba wyciąga posiłek zapakowany
|