Data: 2005-12-06 19:16:45
Temat: Re: O 14-latkach jeszcze
Od: "miranka" <a...@m...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Iwon(k)a" <i...@p...onet.pl> wrote in message
news:dn4icv$tkc$1@news.onet.pl...
To ze dziecko ma w misiu alkohol, znaczy iz wie
> ze rodzice sa przeciw alkoholowi. i dobrze ze to wlasni wie. wie co jest
zle
> dzieki temu. gorzej, gdyby rodzice jawnie podali mu ten alkohol bo chcial.
To nie ma sensu. Czego chcemy dziecko nauczyć? Że alkohol to owoc zakazany,
dostępny od dnia 18-tych urodzin i wtedy można już używać go do wypęku? Czy
że alkohol to dodatek do wykwintnego posiłku, na wyjątkowe okazje, pity w
niewielkich ilościach, w odpowiedniej oprawie, dla smaku, a nie po to, żeby
się upić? Że alkohol nie jest OBOWIĄZKOWYM dodatkiem do każdego
towarzyskiego spotkania? Dziecko, które w misiu chowa przed rodzicami
żubrówkę to dla mnie oznaka kompletnej wychowawczej porażki tych rodziców.
To znaczy, że dziecku dorosłość kojarzy się z alkoholem. To ja już wolę dać
Adamowi jawnie spróbować, jak smakuje wino, czy piwo, czy szampan, (przy
czym, spróbować znaczy spróbować, a nie pić) właśnie po to, żeby nie
odczuwał potrzeby samodzielnego eksperymentowania z naszym barkiem (otwartym
i dostępnym) i żeby nie dał się namówić na takie eksperymenty kolegom.
Wydaje mi się, że w tym wypadku własny przykład działa o wiele lepiej niż
zakazy. Moi rodzice też nigdy nie zakazywali mi alkoholu. Jako nastolatka
dostawałam wino do świątecznego obiadu i szampana na Sylwestra i jakoś
alkoholiczką nie jestem. Mój brat też nie. Rodzice pili mało i rzadko i my
oboje też pijemy mało i rzadko (za to dobre rzeczy:) Ani on ani ja nigdy w
życiu się nie upiliśmy. Uwierzycie??? Ale gdyby rodzicielski barek był
zamknięty na klucz, włamalibyśmy się do niego na 100%, a zakaz picia
łamalibyśmy na każdej prywatce:)))) Przez zwyczajną przekorę. Bo zakazany
owoc automatycznie staje się owocem bardzo pożądanym. Dostępność
zdecydowanie zmniejsza pożądanie:)))
Anka
|