Data: 2003-05-09 09:43:54
Temat: Re: OT - o podejsciu do dzieci.
Od: w...@t...com.pl (Wladyslaw Los)
Pokaż wszystkie nagłówki
"JurekA" <jurdag@....o2.pl> wrote:
> Ten post mi przypomnial, ze pare tygodni temu slyszac chyba na
> "pregierzu" czyjes pomstowanie na "rozwydrzone bachory" (wiecie skad to
> slowko? a z hebrajskiego [bahu:r] - chlopiec....
> przed wojna antysemici nazywali tak male zydowskie dzieci, chyba w celu
> deprecjacji....)
Slowo "bachor" jako zartobliwe i nieco deprecjonujace okreslenie
dziecka, niekoniecznie zydowowskiego, bylo stosowane u nas juz
przynajmniej w XIX wieku.
> Powracajac do postu Kruszynki: mysle sobie ze mozna dzieci wychowywac
> bez paly w dloniach, bez wrzasku - i bez rzekomych efektow w postaci tzw
> "wskakiwania na glowe".
> Mnie ojciec nie lal - i ja nie bije dziecka. Dokladnie jak w podreczniku
> ;-) Co nie oznacza ze ja maltretowalem swojego rodziciela - czy tez ze
> moje dziecie wskakuje mi na glowe, nie slucha, czy cokolwiek. Nikt nie
> jest aniolem, ale zapewniam - ze tak, jak w innych kwestiach, tak i w
> sprawach odpowiedniego menu mozna wypracowac kompromis. Takze z
> dzieckiem. A to czlowiek.
>
> A gdy ktos mi mowi o nakazach typu 'bedziesz siedziec tak dlugo jak nie
> zjesz' to ja pamietam, ze sam nie lubilem gdy ktos mnie do czegos sila
> czy szantazem zmuszal gdy bylem dzieckiem. Przemoc rodzi przemoc.
A gdzie tu sila, szantaz, czy przemoc?
Wladyslaw
|