Data: 2005-06-13 12:40:34
Temat: Re: Odpowiedzialność rodziców za szkody
Od: "Roman G." <r...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 13 Jun 2005 10:49:29 +0200, Asiunia napisał(a):
> A moglbys powiedziec w jaki sposob rozwiazesz konflikt o dana zabawke znajac
> przebieg zdarzenia z ust obu poszkodowanych, ktorzy twierdza solidarnie, ze
> to ten drugi mu zabral i jest winny? Baaardzo jestem ciekawa.
Rzostrzygnę, czyja wersja wydarzeń jest dla mnie bardziej wiarygodna i
wyjaśnię dzieciom, dlaczego.
Jeżeli już naprawdę nie sposób, bo kłamczuch za dobrze kłamie (co w
przypadku dzieci jest mało prawdopodobne), powiem im o tym: "Nie wiem,
które z was kłamie, ale jedno kłamie na pewno. Taka postawa nie tylko mnie
rozczarowuje, ona jest w ogóle nie do przyjęcia i zasługuje na szczególne
potępienie. Nie jestem w stanie na teraz stwierdzić, kto ma rację, ale
chcę, żeby kłamca zdawał sobie sprawę, że wiem o jego kłamstwie i że
szczerze współczuję temu, co mówi prawdę, bo został przez kłamcę
skrzywdzony i upokorzony."
> Rodzic ma prawo do uzykania wyjasnienia od nauczyciela, dlaczego ten
> zastosowal akurat tak drastyczna metode i jakie byly tego przeslanki.
Owszem.
> Uwazasz, ze nauczyciel jest osoba nieomylna, wszechwladna, bezprzecznie
> sprawiedliwa?
Uważasz, że asystent na uczelni jest osobą nieomylną i bezsprzecznie
sprawiedliwą? Czemu zatem on decyduje o wyniku egzaminu?
>> Nauczyciel nie jest każdym z ulicy. Sama wybrałaś dziecku szkołę, która
>> wydała Ci się najodpowiedniejsza. W szkole to nauczyciel właśnie ma
>> "roztrząsać takie sprawy".
> A wiesz, co to jest rotacja? Jedni przychodza, inni odchodza, sporo jest
> zatrudnianych na zasadzie 'znajomych krolika'.
Bez związku z meritum.
> jej podatki beda szly na finansowanie nauczyciela, ktory pomylil sie z
> wyborem zawodu?
Nie wiemy, czy się pomylił. Jest to co najmniej dyskusyjne.
RG
|