Data: 2008-09-07 18:17:37
Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 07 Sep 2008 19:26:54 +0200, medea napisał(a):
> Ikselka pisze:
>
>> To za duże wymagania wobec małego człowieka, ciążar ponad jego siły, i
>> nawet jeśli on spełnia oczekiwania rodziców, kiwając główką, że rozumie, to
>> przecież całym sobą musi się buntować, wewnątrz sej niedojrzałej psychiki,
>> głęboko, starając się może tego nie pokazać, ale przecież to kiedyś musi
>> pęknąć jak wrzód...
>
> A pomyślałaś o tym, że dziecko może się cieszyć z faktu nowego
> rodzeństwa?
Pytanie: jak długo? - o tym dalej...
> Nie wiem, o dzieciach w jakim wieku piszesz, ale -
> zakładając, że mówimy o dziecku kilkuletnim - czy dla niego to ma
> rzeczywiście aż takie znaczenie w jaki sposób to drugie dziecko pojawiło
> się w jego życiu?
Ma - kiedy jest to duże dziecko, może nawet starsze, niż ono samo.
I to starsze dziecko zajmuje jego miejsce przy mamie/tacie, poza tym dzieci
są czasem okrutne - to "nowe" może robić krzywdę pisklakowi "miejscowemu",
począwszy od psychicznego dręczenia w rodzaju "to moja mama, a nie twoja",
skończywszy na fizycznej.
Słyszałam o różnych przypadkach, także skrajnych. Np. fakt autentyczny -
pewne malżeństwo nie mogące mieć dzieci przygarnęło/adoptowało chłopca z
zespołem Downa. Te dzieci w okresie dojrzewania są często bardzo pobudliwe
i agresywne oraz złośliwe, taki obraz choroby w tym wieku i już, to n ie
mój osąd. W międzyczasie udało się kobiecie zajść w ciążę, urodziła
dziewczynkę. W wieku kilku lat została ona zgwałcona przez 16-letniego
przyrodniego braciszka... No, powiesz, że to się może zdarzyć i w zwykłej
rodzinie. Tylko postaw się w sytuacji mało, że dziewczynki, to także owych
rodziców: jak dalej mają być w porządku wobec przybranego dziecka, kiedy
naturalne jest, że muszą je odrzucić? czy mogą?
Gdyby to było dziecko własne, zadziałałyby naturalne mechanizmy, któreby na
to nie pozwoliły - ale tu? zauważ nawarstwienie się problemów.
Po co narażać na to dzieci (i te własne, i przybrane) i siebie? Można nie
sprostac i co wtedy z przybranym dzieckiem? Co z rodzonym? Co ze sobą?
> Czy jest biologicznym dzieckiem rodziców czy nie?
> Przypuszczam, że moja córka by się cieszyła, gdyby została "obdarowana"
> takim rodzeństwem, nie mniej i nie inaczej niż naturalnym, gdyby została
> do tego odpowiednio przygotowana.
Jak przygotowałabyś pięciolatkę na przyjęcie 8, 9, 10 letniego
braciszka/siostrzyczki? Nie bardzo to widze.
No i - kiedy ona na tyle dojrzeje, że zacznie kojarzyć inaczej, więcej niż
tylko na zasadzie "mamo, kup mi braciszka", np. kwestię miłości, majątkową
(dziedziczenie) itp. - co dalej?
>
>> Twierdzę: ludzie mający rodzone dzieci popełniają na nich wielkie zło
>> przygarniając obce. To rana nie do zabliźnienia, ból nie do wyrównania,
>> niegasnący, nasilający się z wiekiem, kiedy to młody człowiek uświadamia
>> sobie coraz nowe aspekty i następstwa, poza czysto fizycznym dzieleniem się
>> mamą i tatą...
>
> Darując mu naturalne rodzeństwo tez zadajesz dziecku ranę?
Z naturalnym rodzeństwem nie ma problemów, o któryh wspomniałam wyżej.
Piszę na gorąco.
>
> Przyznam, że nie patrzyłam nigdy na ten problem pod tym kątem, chociaż
> nie raz zastanawiałam się nad "przygarnięciem" dziecka.
Zważ na te problemy, które pojawiają się "potem"... a których marną część
opisałam...
--
"Ludzki mózg jest zbyt skomplikowany, aby dał się poznać
samemu sobie... A gdyby taki nie był, byłby po prostu zbyt głupi, aby
siebie poznać."
S. Lem
|