Data: 2016-08-29 00:10:12
Temat: Re: Tatar z kurczaka
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
samya pisze:
>>> Doniesienia głoszą, że najwięcej jest na drewnianych deskach kuchennych.
>>> Jestem w stanie w ta teorie uwierzyc, wiedzac jak niewiele osob wyparza
>>> deske po krojeniu miesa.
>> W człowieku żyje sobie kilka kilogramów bakterii. Ale najlepiej się nie
>> przejmowac i mieć je wszystkie gdzieś.
>
> O to to :)
> Gdzies sie je ma zawsze.
> Problem w tym czy i kiedy sie uaktywnia na tyle, zeby wywolac chorobe.
Jeśli jest jakiś problem, to wyłącznie kulturowy, a nie bakteriologiczny.
"Kulturowy" nie w sensie kultur bakteryjnych, ani w takim, że zanim się
wejdzie, to trzeba pukać. Kulturowy, czyli mający związek ze świadomością
zbiorową. Kiedyś, gdyby ktoś lekażowi zaproponował umycie rąk przed, a nie
po opreracji, to by wyszedł na człeka pozbawionego elementarnej kutury, co
to nawet dla uczonych szacunku nie ma i poucza. Częste mycie uzanwano za
wybitnie szkodzące zdrowiu, a gdy ktoś doznał przypadkowej kąpieli, zaraz
brał się za smarowanie ciała i włosów jakimś łojem bydlęcym.
To wszystko było przed odkryciem bakterii. Gdy już Pasteur z kumplami
pokazał wszystkim te małe robaczki, to kulturowa wajcha przestawiła się
na druga stronę. Każda bakteria niedobra -- tak to lud prosty zrozumiał,
a uczeni podchwycili. Z tym że uczeni dawno już sobie co trzeba zbadali,
wiedzą, że to wszystko nie takie proste. Lecz u gminu strach pozostał.
Irracjonalny, bo gdy pewne zachowania stają się kulturowe, to wtedy nie
trzeba ich niczym innym uzasadniać.
Myjąc ręce zawsze przed lub po czynnościach określonych obyczajem, mam
pełną świadomość, że to są zachowania kulturowe. Dobrze wiem, że gdybym
raz, drugi i trzeci nie umył, to bym nie umarł od tego. Ani nawet nie
zachorował. Chwała Bogu, nasza kultura nie nakazuje jeszcze myć winogron
płynem do naczyń, więc chwalę i ten nasz krąg kulturowy za rozsądek.
A deska do krojenia? Niech sobie tam żyją, te malutkie. Niech mają tam
swój bezpieczny azyl. Jak się o tym nie myśli (albo myśli w sposób
rozsądny), to nic one krzywdy zrobić mi nie mogą. Nie choruję (wcale),
nie mam uczuleń (żadnych) -- to efekt użycia "hygieny", o którą tak
walczono przez cały wiek XIX. Utrata zdrowia "z brudu" nikomu dzisiaj
nie zagraża. Już częściej "z czystości" (czasem zdrowia psychicznego).
Jarek
--
brudziłem raczej mało
pukałem, zanim wlazłem
nie brałem, gdy znalazłem
nie szafowałem masłem
|