Data: 2002-06-21 18:31:41
Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: a...@y...com (Altie)
Pokaż wszystkie nagłówki
On Fri, 21 Jun 2002 02:56:22 +0200, "Kingurek" <K...@p...fm>
wrote:
>> Jest. Taki problem: z jednym gosciem bierzemy sie
>> za zakladanie firmy. Facet (mlody, dwadziescia
>> kilka lat) jest generalnie bardzo rozsadny. Ale w
>> miare wspolpracy zaczela wychodzic taka sprawa:
>> uklad domowy ma taki, ze "rodzina jest na pierwszym
>> miejscu".
>
>a czy to nie jest wspaniałe że chce i stara się by rodzina jak najmniej
>cierpiała na obecnych czasach
Nie wiem, czy to jest wspaniale -- jak pisalem, to jest jego sprawa.
Wiem tylko, ze facet z zona i dzieckiem mieszka katem u tesciow.
Znowu: jego sprawa, ale gdybym ja mial wpakowac sie w taki
kontekst, to nie uwazalbym, ze tworzymy prawdziwa i niezalezna
rodzine (w sensie podstawowym, nie odciecia sie od rodzicow).
>> Ale zaczalem myslec, co ze mna: cale dnie spedzam
>> w pracy (za to oszczedzam czas gdzie indziej praktycznie
>> nie ogladajac telewizji), mam 27 lat, niezonaty.
>mam nadzieję że mimo że nieżonaty to już masz jakiś "cel" innymi słowy
>obiekt zainteresowań
Mam, ale na dluga mete chyba nic z tego nie bedzie.
>my też chcemy się spełniać zawodowo i wyobraż sobie siebie siedzacego z
>dzieckiem na rękach i gotującego obiady a TŻ ciągle zabiegana i w pracy - po
>pierwsze też byś pragnął kontaktu częstszego a po drugie - też byś chciał
>robić coś innego a nie tylko dom -
Nie wiem. Mi wystarczy jedna praca. Niepotrzebny mi drugi etat. Ten
jeden juz wystarczajaco mnie wyczerpuje.
> a z tego co mówisz żona Twojego kolegii
>przy małym dziecku siedzi w domu więc nic dziwnego,że chce zmiany i żeby on
>też wiedział co to dziecko i miał z nim większą więź- przecież dla dziecka
>bardzo ważny jest dotyk i obecność
Nie wiem, czy ona siedzi w domu. Znowu: jego sprawa. Chodzi
o to jak inni/inne postrzegaja problem i mi chodzi o to, jak sie w tym
kontekscie znalezc.
>> Te, ktore ja znam, maja jakies takie idiotyczne wyobrazenie,
>> ze jakos beda miec to i to, rodzine i jeszcze bedzie je na
>> wszystko stac (np. mieszkanie na wlasnosc, na ktore
>> ja jeszcze nie mam dosc pieniedzy) i beda sie generalnie
>> "spelniac". Takie "have it all" po polsku. Z ambicjami, ale
>> bez mozliwosci. Przynajmniej takie odnosze wrazenie.
>> Moze mylne.
>to one chyba nie są z Warszawy - bez urazy ale przy tutejszej cenie
>mieszkań:) a kariera? zauważ że coraz mniej jest dzieci i małżeństw a coraz
>więcej business woman:)- ale wg mnie to nie tylko kobiet wina że gdy one się
>spełniają to raczej nie ma miejsca na rodzinę
A jak mi brakuje czasu ("miejsca") na rodzine, to tez nie jest moja
wina? Kogo JA mam za to obarczyc wina/odpowiedzialnoscia?
Spoleczenstwo?
>> Ale ja znam ich kilkanascie, a wy na pewno znacie wiecej,
>> to skrybnijcie, co?
>>
>> Nie wyobrazam sobie, zeby moja przyszla zona
>> stawiala takie wymagania, jak tamtemu facetowi i zebym
>> ja _rownoczesnie_ byl w stanie zbudowac firme. To
>> jest zadanie niemozliwego (kiedys widzialem taki film
>> "Multiplicity", gdzie maz sklonowal sie kilka razy, bo nie
>> byl w stanie wszystkiemu naraz podolac -- wydawalo mi
>> sie to smieszna fikcja, teraz mniej). Jak tak ma byc,
>> to ja raczej zostane niezonaty -- chociaz szkoda byloby mi,
>> bo zawsze zakladalem, ze rodzine jednak kiedys bede miec.
>a wyobrażasz sobie żonę idącą do pracy a jednocześnie mającą czas dla Ciebie
>i dzieci? czy nie patrzysz troszkę zbyt egoistycznie??
Nie wyobrazam. Pochodze wlasnie z takiej rodziny, gdzie kobiety
byly troche "przed czasem" wyzwolenia/feminizmu/czegos takiego.
Siostra mojej matki rozwiodla sie. Moi rodzice nie, ale bywalo blisko.
Moja matka harowala i dalej haruje, w domu i w pracy. Nie bylismy
rodzina dysfunkcjonalna czy jak to sie nazywa. Ale szczerze i
brutalnie mowiac (musze z tym w koncu jakos dojsc do ladu) zdrowa
chyba tez nie. Jak _tak_ ma wygladac moja rodzina (podobno jest
tendencja do "odtwarzania" historii swojej rodziny z czasow
dziecinstwa w doroslym zyciu), to ja wole zostac sam.
|