Data: 2004-05-08 00:21:26
Temat: Re: Żyć ze świrem...
Od: "Natek" <n...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
cbnet w news:c7h713$jgb$1@news.onet.pl:
> 1) czy nie jest tak ze pomoc silnego partnera oraz nieustanny,
> codzienny z nim kontakt powoduja mimowolne 'spychanie' osoby
> z pewnymi sklonnosciami do depresji na pozycje osoby ~chorej
> i poglebianie jej stanu? - jesli tak, to pragnienie odsuniecia sie
> od partnera wydaje sie zrozumiale zwlaszcza w sytuacji
> jednoczesnego 'uzaleznienia sie' od niego,
>
> 2) dlaczego tak wielkie znaczenie ma formalne przypisywanie
> [fizycznej] przyczyny rozpadu zwiazku partnerowi, w sytuacji
> gdy rzeczywistym inspiratorem rozpadu zwiazku jest osoba
> ze sklonnosciami do depresji? - troche zamieszalem, mam
> nadzieje ze ~ogarniasz o co mi chodzi.
Ja miałam na myśli inny rodzaj problemu.
Coś w rodzaju choroby z braku miłości.
Nie chodzi mi o osądzanie, kto jest winien. Niedopasowanie chyba.
Takie związki, o których mówię, często trwają, nie rozpadają się.
I znam sporo takich. Czasem pojawia się choroba, a czasem
"tylko" chroniczny smutek. Właśnie przez to, że "nie ma winnych",
bo oboje w zasadzie są w porządku, taka beznadzieja często trwa.
I wszystkim strasznie zależy, żeby ten stan utrzymać, "no bo to
takie zgodne małżeństwo".
* Natek
|