Data: 2009-10-29 08:39:25
Temat: Re: antysemityzm
Od: "Red art" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:hca9ea$42k$1@atlantis.news.neostrada.pl...
> Czy jeśli piszesz "nieważne" to znaczy, że tam się kryje coś jednak
> ważnego? Czy to jednak JA czegoś wtedy nie zrozumiałam?
> W każdym razie mam jeszcze kilka innych argumentów za Twoim ewentualnym
> narcyzmem (egocentryzmem może bardziej?), ale nie chce mi się tego
> rozdmuchiwać. Wystarczy mi, że będziesz wiedział, że coś tam dostrzegam.
> ;)
Jest ok. Zdaję sobie sprawę z pewnych moich ograniczeń.
> Zrozumieliśmy się. Poinformował ją o tym syn swoim uśmiechem, to chyba
> wystarczy?
Hmmm... To taka reakcja ojca, który widzi, że jakaś roztrzęsiona kobieta
leci do jego dziecka ;) Tak - jej zachowanie mnie zaniepokoiło
(bo zaskoczyło). To wszystko trwało ze 3-4 sekundy ;)
> A' propos dziecięcej kreatywności - leci ostatnio na Disney Channel (mam
> nadzieję, że to nie był ostatni odcinek) świetna bajeczka "Fineasz i
> Ferb". Jestem ich fanką. Dwaj bracia wykazują niesamowitą pomysłowość w
> zabawach, zawsze mocno narażają się swojej starszej siostrze, ale
> ostatecznie zawsze uchodzi im to na sucho. We wczorajszym odcinku bracia
> trafili do domu poprawczego dla dzieci zbyt kreatywnych, gdzie zostali
> poddani gruntownej urawniłowce. Moja córka natychmiast zareagowała -
> "ojej, nie chciałabym iść do takiej szkoły". Na szczęście wszystko okazało
> się tylko sennym koszmarem. ;)
:) Hmm ... Ciekawe - ale chyba nie mam tego kanału ;) Mam Mini-mini
i bajkę o "Gadającym psie Marcie", "Sam-Sam" oraz "Muminki" (ostatnio
podszczypujemy się z żoną z okrzykiem "Hatifnaty !" ;)
>> To było nasze pierwsze spotkanie. A facet mnie zbił z tropu ... ;)
>> Dziwne, dziwne, dziwne ...
>
> Zorientuj się, co o Tobie mówią uczęszczający do kościoła sąsiedzi. ;)
Cholera ...
>>> Może poczuł w Tobie bratnią duszę do pogadania? ;)
>>
>> Może mam coś takiego na twarzy wypisane ? :))))
>> "Nie jestem homo, ale jestem zainteresowany" ;))))
>
> Raczej myślałam o tendencjach do kaznodziejstwa. ;)
Ekhm ...
> Ja cały czas mam na myśli Twoje _intelektualne_ analizy innych. Po prostu
> czasami wydaje mi się, że one same jako takie są dla Ciebie ważniejsze,
> niż analizowana osoba. Często nie potrafisz wręcz odpuścić (mocne zaczepne
> pytania w stylu: "opowiedz mi o swoim bólu"), nawet jeśli ta druga strona
> tego wyraźnie nie chce ciągnąć.
> I w tych momentach mam wrażenie, że ambicja bierze górę nad intencją,
> wszak intencja takich działań powinna sprzyjać przede wszystkim osobie
> analizowanej, a nie analizującej. Nie wiem, czy dobrze to ujęłam, nie chcę
> jakoś bardziej wnikać.
Oki, znajduję w tym sporo racji.
Czasami jednak dla mnie 'nie chcę o swoim' to za mało, szczególnie, jeśli
równocześnie jest dużo 'chcę o innych'.
Widzę kilka punktów w mojej postawie, które się kłócą z czymś,
co nazywa się ogólnie etyką psychologa czy innymi podobnymi zaleceniami.
Bardzo często widzę sprzeczność między tym, co zalecam innym, a co sam
robię. Jednak w indywidualnych przypadkach decyduję się na to.
I okazuje się to częste, może nazbyt czeste. Nie zawsze zaś mam siły
tłumaczyć, dlaczego robię to co robię. Np. w sytuacji wchodzenia
'na trzeciego' w konflikt glob-Chiron. Teoretycznie, zgodnie z zasadami
- nie powinienem porównywać ich do siebie tylko pozostać na jakimś
poziomie abstrakcji, który działa 'ponadosobiście'. Mam jednak odczucie,
że tu nie bardzo to jest możliwe. Mam silne wrażenie, że często nie da się
pogodzić
aktywności, zaangażowania, bycia w temacie bez odłożenia pewnych zasad
na drugi plan, zasad, które sugerują utrzymanie tematu na poziomie
nieosobistej abstrakcji. Do wielu ludzi można dotrzeć tylko i wyłącznie
przez poważne potraktowanie i w jakimś stopniu przyjęcie ich osobistych
treści, nawet jeśli mają formę ataków na inne osoby. Wtedy właśnie
jednak trzeba mieć jakieś inne haki, wyznaczniki kierunku.
Dla mnie są to np. wspomniana intencja (co widzę - nie jest chyba
rozumiane, ale trudno) a jej bardziej praktyczny wymiar: 'pozostanie
zaangażowanym'. Ale zaangażowanym na zasadzie podobnej jak:
rozmawiam z rodziną, z przyjacielem. Nie jak z wrogiem. Chodzi
o przedmiotowość. Aha - to, że 'operuję' głównie intelektualnie
nie oznacza, że uprzedmiatamiam ludzi. Wydaje mi się, że intelekt
nie jest tu 'gorszy' od emocji, czy fizycznych gestów typu 'przytulanie'
itp. To jest jakieś narzędzie. To, czy uprzedmiatamiamy naszego
rozmówcę zależy od czegoś, co stoi 'za'.
Tak to sobie układam. Tak by było imho idealnie.
Właściwie to sam nie wiem, nie do końca jestem pewien.
I znowu zjadę na konkret.
W Ikselce wkurza mnie właśnie to, że moim zdaniem nie jest ani
zaangażowana, ani powściągliwa. Używa treści intymnych,
prywatnych nie angażując się jednocześnie, nie przysiadając
odpowiednio blisko na ławce, nie uwzględniając cudzej opini
i nie próbując aktualizować swojego spojrzenia. Tzn. w przypadku
znanego wątku i Fragile - jakby przekroczyła trochę samą siebie
i chce coś wyjaśnić - ale jednocześnie mnie atakuje (cholera wie,
po co) odwołując siedo spraw osobistych sprzed wieeelu lat
i nie odpowiada pozytywnie na propozycję 'aktualizacji'.
Proponowałem jej jakiś czas temu "masz jakieś pytania ?"
i nie odpowiedziała. Jakieś zero refleksji, wyobraźni - czyli
typowe objawy braku zaangażowania. 5 lat to szmat czasu,
jej np. w ogóle nie przyjdzie do głowy, że być może moja
teściowa już nie żyje albo coś w tym rodzaju. Dla niej liczy
się moja teściowa jako narzędzie i maca mnie, czy to
narzędzie działa jako element zastraszania, szantażu, kiedy
robię coś, co jej się nie podoba.
Ufff ... Zrzuciłem z siebie odrobinkę ...
|