Data: 2005-10-06 11:00:40
Temat: Re: bycie kochanka.
Od: "Margola" <m...@s...precz.kafeteria.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "malwa1" <m...@w...pl> napisał w wiadomości
news:05100521530897@polnews.pl...
> dzieki Margola, tobie i porzedniczce- (kowi), dzieki waszym slowom jest
> lepiej, bo nie ma tak, ze nie mam sumienia, mysle,zastanawiam sie, -
> dziwne?
> tak, mysle, choc jestem kochanka lub partnerka (jak wspanialomyslnie ktos
> mnie wczesniej nazwal), kochanki i partnerki tez mysla i zapewniam was ze
> nie
> sa to bezmozgowe istoty:)i NAPEWNO ich celem nie jest krzywdzenie
> prawowitych
> zon, dlatego wlasnie moj glos tu sie pojawil.Dziekuje za dobre slowo i
> pozdrawiam. Malwa
Przyznam Ci się, że jakkolwiek uważam, iż winić należy meżów, żony
(generalnie tych, którzy swoje małżeństwo rozwalają), to jednak nie jestem
aż tak łaskawa dla kochanek (mówię tu o klasycznym przypadku kochanki,
takiej, która pojawia się w funkcjonującym małżeństwie, w Twoim przypadku
jest jednak nieco inaczej). Generalnie mam pewną świetą zasadę (miałam, gdyż
teraz mam inną, zwiazaną bezpośrednio z moją sytuacją życiową - sama jestem
w ziwązku, co już wystarczająco wyklucza sytuacje inne) - nie spoglądałam na
związanych (nie tylko żonatych, ale także pozostających w wiadomych mi
związkach) mężczyzn. Jakkolwiek by nie byli w tych swoich małżeństwach
nieszczęśliwi. Najpierw uregulowanie sytuacji - potem ewentualność. A że
zaden nie był aż tak nieszczęśliwy, by sytuację regulować...
To nie kochanki rozwalają małżeństwa - ale to również one wykraczają daleko
poza moralność i uczciwość.
Margola
|