Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!newsgate
.onet.pl!niusy.onet.pl
From: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: co dalej
Date: 17 Dec 2007 05:12:24 +0100
Organization: Onet.pl SA
Lines: 241
Message-ID: <6...@n...onet.pl>
References: <fk46iv$g1s$1@news.mm.pl>
NNTP-Posting-Host: newsgate.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: newsgate.test.onet.pl 1197864744 24530 213.180.130.18 (17 Dec 2007 04:12:24
GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 17 Dec 2007 04:12:24 GMT
Content-Disposition: inline
X-Mailer: http://niusy.onet.pl
X-Forwarded-For: 204.248.56.195, 192.168.243.43
X-User-Agent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 7.0; Windows NT 6.0; SLCC1; .NET CLR
2.0.50727; .NET CLR 3.0.04506)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:94141
Ukryj nagłówki
> > a Ty widocznie mialas, i masz teraz uorzedzenie do wszystkich.
>
> Skąd pomysł, że do wszystkich? Po prostu w opisywanych tu zachowaniach mamy
> chłopaka widzę typową rodzicielską toksyczność. Taką, jaką znam z opowieści
> moich koleżanek, bo sama na szczęście nie mam i nigdy nie miałam takich
> problemów.
Z opowiesciami bywa roznie. Lepiej wiedze budowac na swoich doswiadczeniach.
Skoro sama nie mialas zlych doswiadczen, to nie przykladaj wzrorcow z
opowiesci, a swoje wlasne. Ja przykladam, i mam takie poglady a nie inne.
> > przykro mi, ze poglad inny niz Twoj jest zaliczany do trolowania.
>
> A więc odpowiedz na moje pytanie - gdzie w całej tej historii jest Twoim
> zdaniem miejsce na szacunek dla panny młodej i jej decyzji?
O rany, ales sie zafiksowala w postwie "zmiana decyzji=brak szacunku". Zrozum,
zmiana decyzji bez udzialu panny mlodej to nie jest okazanie jej braku
szacunku. Tu szacunek nie ma nic do rzeczy, bo wtedy byloby to szantazowanie,
o czym juz tez pisalam.
To, ze pan mlody podjal ta decyzje, moim zdaniem NIE swiadczy o tym, ze jej
nie szanuje, nie szanuje jej decyzji. To nie o to biega. jesli sie tak
podchodzi to wtedy sie wpada wlasnie w niepotrzebna histerie, bo "ubywa
szacunku". Podjal decyzje sam, z roznorakich przyczyn, ale to nie oznacza, ze
pogwalcicl ich jakis wposlny uklad. Nie. Ich uklad jest i mam nadzieje, ma sie
dobrze. O podejmowaniu decyzji bez konsultacji z partnerem pisalam Hance, wiec
tam bedzie wystarczajaco opisane moje zdanie na ten temat.
> > Dzidka samam mowi, ze panna mloda ma czyste serce i nie oczekuje zadnego
> > szacunku, wdziecznosci.
>
> Nie oczekuje szacunku i wdzięczności za utrzymywanie chłopaka czy też inną
> pomoc. Nie mieszaj faktów.
to jednak za _cos_ oczekuje??
> Natomiast byłaby chyba chora psychicznie, gdyby nie oczekiwała ze strony
> chłopaka poszanowania dla ich wspólnie poczynionych ustaleń.
no wlasnie, bez przesady. Bez przesady z ta decyzja, stanie sie jej cos, ze
tesciowa przyjdzie, i tesc bez osob tow. bez jej decyzji w tym zakresie?? nie
trzymaj sie tak kurczowo jakies zasady, ta zasada nie dotyczy az tak waznego
powodu, zeby teraz szaty drzec. Uwazam, ze robicie z igly widly niepotrzebnie
wyolbrzymiajac samodzielna zmiane decyzji pana mlodego. Jak dzieci ;))
>
> > Ma zal, ze zmieniona decyzje bez jej
> > udzialu. Nie jest to bynajmniej okazanie braku szacunku do niej. To nie
> > dziala
> > tak- jak mnie szanujesz- uszanuj moje zdanie. To szantaz.
>
> Wybacz, ale dla mnie to, co piszesz, jest po prostu niedorzeczne.
> Rozumiem, że idąc tym rokiem rozumowania, jeśli Twój mąż (czy chłopak)
> powiedziałby na kilka dni przed końcem roku "Wiesz kochanie, zwolniłem dziś
> rezerwację na ten planowany Sylwester w Wiedniu, bo mama powiedziała,
> żebyśmy przyszli do niej, a wiesz, jaka ona jest uczuciowa" to
> uśmiechnęłabyś się tylko i odparła "Ależ misiaczku, Twoje decyzje zawsze są
> trafne. Wiesz, że zawsze marzyłam o tej imprezie i że nie cierpię chodzić do
> Twojej mamy, ale rozumiem, że nie mogłeś zrobić inaczej i ta decyzja musiała
> być podjęta bez mojego udziału. Nic się nie przejmuj. Ufam Ci kochanie"
a co to ma wspolnego z brakiem szacunku?? czy tez w ogole paragrafem do
ktorego sie odnosisz?? nie rozumiesz widze mojego toku rozumowania, idac moim
tokiem - gdyby maz zmienila zdanie odnosnie wyjazdu to
- nie uznalabym to jako brak szacunku do mnie
- nie uznalabym tego, ze wybral mame nade mna, a to MI sie NALEZY teraz
pierwszenstwo
- nie uznalabym to jako policzek przciw mnie
co do spraw juz czysto czy mamusia/czy wieden, to raczej bylyby to kwestie
orgaznizacyjne typu np czy aby na pewno urlop dostane kiedy indziej, czy aby
na pewno nie stracimy forse, czy moze by jednak mamusia pozniej itpp itd
takze prosze Cie nie mieszaj :)
czyli dla mnie znaczenie maja jesli juz to konsekwencje zmiany decyzji, a nie
wydziwek emocjolany- bo ja wiem, ze nie jest to brak szacunku, i brak respektu.
To ma znaczenie. I dlatego uwazam, ze w przypadku zmiany decyzji z tesciowa
robicie histerie i koniec swiata. Juz pisalam dzidce (zreszta sama to pisala),
ze chlopak udowodnil dziewczynie wiele razy we wczesniejszym wspolnym zyciu,
kto jest dla niego najwazniejszy- tym bardziej dziewczyna nie powinna
histeryzowac teraz. Nie okazuje jej brak szacunku.
> >> A kimże jeszcze jest? Tylko nie pisz, że matką pana młodego, bo nie ma to
> >> nic do rzeczy.
>
> > ma wiele. i to bardzo,
>
> W ustalaniu listy gości weselnych??
w waznosci gosci na tej liscie.
>
> > Byc to moze to wlasnie nas dzieli. Jak pisalam to nie
> > pani Mania spod pietnastki. To jego mama. I dla mnie jest to ZASADNICZA
> > roznica.
>
> To jest jego mama i na byciu mamą kończy się jej rola na weselu i w ich
> wspólnym życiu.
:) mama sie jest do konca zycia.
uwazam, ze przesadzasz i wyolbrzymiasz. Az trudno uwierzyc, ze nie masz
traumy :) Jej rola jako mama skonczyla sie pewno juz dawno, wychowala go,
wupuscila w zycie, ale wciaz jest osoba wazniejsza niz pani Mania. I nic tego
nie zmieni, chocbys nie wiem jak sie starala. On wybral ja, bo jest dla niego
wazniejsza niz macocha. I akurat dla mnie jest to totalnie naturalne i
zrozumiale. Nie wybral jej bo nei kocha, nie szanuje panny mlodej.
> > wiesz jesli rozpatrujesz cale zycie w kategorii- ja jestem wazniejsza,
> > mnie
> > wybierz.
>
> Tak, bo na tym m.in. polega małżeństwo i podjęcie wspólnego życia. Na
> przecięciu pępowiny, odcięciu się od rodziców, od ich wpływu na życie młodej
> pary. To żona jest, powinna być dla męża najważniejsza (i odwrotnie), a nie
> matka czy ojciec. Tak to wygląda w dojrzałym związku, a przynajmniej powinno
> wyglądać.
co uwazam, jak ma wygladac moim zdaniem malzenstwo pisalm w poscie do Hanki.
To co piszesz lekko brzmi dziecinnie. Oczywiscie opuszcza sie ojca matke, i
zawiera zwiazek malzenski, ale nie oznacza to, ze sie ich wykopuje z zycia na
cacy. Nie ma potem baci, dziadka. Malzenstwo to nie izolacja od ludzi i zycia.
Poza tym, czy Ty mozesz zrozumiec, ze wybranie matki, nie oznacza ze jego
przyszla zona nie jest dla niego najwazniejsza? kurde, ile Ty masz lat? 15?
przy zalozeniu takim rzecztywsice facet to potwor, a babka musi teraz isc do
wrozki i zapytac jak bedzie dalej ;)))
>
> > Daltego w takiej sytuacji wspolczuje panu mlodemu, ktory jest
> > miedzy mlotem a kowadlem i wpada z deszczu pod rynne.
>
> Ale tu w ogóle nie ma dylematu młot czy kowadło. Jak napisałam wyżej -
> priorytetem jest małżonek, a nie rodzic. Nie oznacza to, że rodzice w ogóle
> się już nie liczą, ale czy tego chcesz czy nie - schodzą na plan dalszy.
schodza, jasne. Ale ta zmiana decyzji nie oznacza, ze sie mu cos odwidzialo.
To jest problem, ze tego nie widzisz :)
Priorytetem jest zona, zmiana decyzji na dobra sprawe zonie nie odejmie nic,
poza jej chora duma.
>
> > Zostawmy wiec moze ta histerie i skupmy sie na
> > meritum.
>
> A co jest dla Ciebie meritum, bo już się pogubiłam. Ja cały czas dyskutuję
> merytorycznie.
"zmiana decyzji" a nie pod jakim wplywem, i kogo.
> > i czy nie napisalm o tym jak traktowalam wikt i opierunek od rodzicow,
> > czemu
> > nagle o tym zapomnialas.
>
> Ale co to ma do rzeczy??
ano duzo, bo zauwaz jaki byl komentarz na obruszenie matki co do utzrymywania.
> Spytam jeszcze raz i oczekuję jasnej odpowiedzi - czy studiowałaś i
> pracowałaś jednocześnie, utrzymując się całkowicie samodzielnie, bez
> jakiejkolwiek pomocy rodziców? Jeśli nie, to nie masz prawa zarzucać komuś,
> że nie daje sobie rady w takiej sytuacji, bo nic o takiej sytuacji nie
> wiesz.
czekaj, ale komu ja zarzucam, ze sobie nie radzi?? radzi sobie, dziewczyna mu
daje forse.
i jasna odpowiedz- nie, ale nie dlatego, ze nie moglam tego zrobic
organizacyjnie. Bo dalo by sie. Mialam male dziecko na studiach, urodzilam
corke na 3 roku, i dalo sie byc mama, i co wiecej- mialam na studiach dla niej
WIECEJ czasu niz potem kiedy pracowalam. Wiec spokojnie moglabym w tym czasie
isc do pracy.
.
>
> Ach mąż pracował ... no tak, to wiele wyjaśnia.
co wiele wyjasnia? wyjasnia to, ze pozyczka na szkole byla mniejsza o koszt
zycia. Tyle. Dlaczego na sile cos chcesz udowodnic przekrecajac fakty. Byly
kolezanki, ktore nie mialy np pracujacych mezow, i braly pozyczke powiekszona
o forse na zycie. Co wiec wiele wyjasnia?
> Co do pożyczek studenckich na życie - pierwszy raz słyszę o czymś takim w
> Polsce, ale może coś się zmieniło. Jednak trudno mi uwierzyć w kredytowanie
> kogoś, kto nie ma żadnego źródła dochodów.
fakt, mam spatrzone poglad na ta sprawe. daja pozyczki studentom, moja corka
idzie wlasnie na uniwersytet, pozyczke na nia jest nawet lepiej wziac niz na
nas.
>
> > A patrzac wstecz ne medyczne studia w Polsce, to gdyby odjac to,
> > ze mialam dziecko, i duzo poza uczelnianaych obowiazkow, to _ moglambym_
> > spokojnie chodzic do pracy.
>
> Że tak się spytam - kiedy? Po zajęciach, które kończą się z reguły
> popołudniami? A kiedy byś się uczyła do kolokwiów, ćwiczeń, laboratoriów,
> egzaminów?
studiowalas stomatologie? bo ja tak, i jak Ci pisalam, na 3 roku urodzilam
corke, i mialam czas tez dla niej. Da sie. Co wiecej nie zawazylo to na mojej
nauce, czyli w czasie kiedy bylam z dzieckiem moglabym pracowac. I znow
napisze, mialam wiecej dla niej czasu niz kiedy zaczelam pracowac. Moze bylam
zdolna? czy tez umialam sobie zorgazniowac obowiazki? nie wiem. Grunt, ze
dalam rade, i nie stracilam stypendium naukowego.
Ciekawa jestem na jakich studiach jest pan mlody.......
>
> > Co wiecej wielu moich kolegow dorabialo sobie na boczku. Dalo
> > sie,powaznie.
>
> Studenci medycyny?? Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo dla mnie to brzmi jak
> bajka o żelaznym wilku. Chyba, ze o jakiejś innej medycynie mówimy.
ano wlasnie :) moze to lekka przesada z tymi studentami medycyny? sama nie
wiem, bo kiedy zaczelam studia pierwsze 2 lata mielismy zajecia z wydzialem
lekarskim, owszem duzo sie uczylam, ale nigdy nie zarywalam nocy, mialam czas
na randki ;), i nie bylo to tak zle, jak sie slyszlao z opowiesci.
i.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|