Data: 2002-03-25 08:38:18
Temat: Re: i?ć czy nie i?ć (znowu ?lub)
Od: Marzena Fenert <m...@f...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 25 Mar 2002 09:13:28 +0100, podpisując się jako "toporek"
<s...@p...onet.pl>, napisałeś (aś) :
>Nie wiem czy masz na myśli swoją obecną sytuację - czyli małe dziecko, czy
>też Twoje zasady będą obowiązywały przez całe życie?
Zasady to zasady - obowiązują przezcałe życie.
Przynajmniej u mnie - ja mam pewne zasady których nie łąmię, nie
naginam itp.
> No i sedno problemu: ze względu na ograniczoną liczbę miejsc
>zaprosiłam swoich chrzestnych, którzy obecnie mają dorosłe lub dorastające
>dzieci, a nasze zaproszenie świadomie ich nie obejmowało. Na szczęście obie
>rodziny ze zrozumieniem podeszły do sytuacji, bo nikt się nie obraził. A
>chrzestny nawet zaproponował swojego syna jako osobę mogącą zająć się oprawą
>muzyczną przyjęcia. No i teraz moje końcowe wnioski - najpierw w dyskusjach
>o weselach większość chciałaby, a część się odważa zaaranżować ten dzień po
>swojemu, a jak przychodzi do odwrócenia sytuacji to pojawiają się odruchy:
>ja bym nie poszła, to brak szacunku itd. czyli młodzi powinni ulec tradycji
>i zrobić "to co należy" i "bo tak wypada". A przecież i tak zawsze znajdą
>się tacy, którzy by się poczuli niestosownie zaproszeni.
Na naszym ślubie i przyjęciu nazwijmy je "poślubnym" były dzieci.
I faktycznie wiązało się to z większymi kosztami (ale tylko dla dzieci
powyżej 7 lat bodajże - nie pamiętam takich niuansów bo naprawdęnie
były dla mnie istotne) ale po prostu nie wyobrażam sobie że miałabym
nie zaprosić synka brata mojego męża......który potem został
chrzestnym mojego synka ............
Uważam, że lepiej wogle nie zaprosić niż zapraszać pół rodziny.
Marzena
|