Data: 2001-08-16 10:58:52
Temat: Re: kuchnia w aneksie
Od: "Ula Dynowska" <u...@a...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
> aaaahhh!
> tu sie zgadzam pelna para,
> Kiedy gotuje, albo czekam az sie cos ugotuje, dochodzacy do mnie zapach to
> jak by juz zapowiedziana uczta, promessa jedzenia i podniecanie smaku.
Kiedy
> powoli "dochodzi" pieczen czy ragout, kiedy powolutku rumienieje skorupka
> ciasta w piecu a ja to czuje, to jakby swieto zaczynalo sie juz w
> przeddzien.
> Natomiast po jedzeniu?????????????
> Koszmar, wszystko byle nie zapachy.
> No coz, Szkoci twierdza ze jedyny pozadny sposob na picie whisky, to w
> ogrodzie : bo i wigoc i temperatura dogodna. A zapach frytek.....
>
To ja sie jeszcze dopisze - mam kuchnie "otwarta". Moi rodzice przerobili
nasze mieszkanie juz prawie dwadziescia lat temu, wiec nie jest to wcale
taki nowy wynalazek. Wczesniej mielismy typowa kuchnie "kiszke" w ktorej
wszystkie sprzety musialy stac po jednej stronie oraz mala sypialnie (9m2),
w ktorej z powodu slabej wymiany powietrza ciezko bylo wyspac sie dwom
osobom. Teraz mamy duza, przestronna i wygodna kuchnie z aneksem jadalnym,
dwoma oknami i miejscem na komputer ;). A bardziej uroczyste imprezy
"jedzeniowe" robimy w tzw. duzym pokoju, (w ktorym rowniez spimy), chociaz z
tym bywa roznie - zalezy gdzie wlasnie postanowimy postawic najwiekszy stol.
Codzienne zapachy szybko mozna wywietrzyc, a nie wyobrazam sobie, jak
szczelnie odizolowac kuchnie od reszty mieszkania, zeby w przypadku
prawdziwej "katastrofy", nic nie bylo czuc w innych pomieszczeniach.
Pozdrawiam- Ula
|