Data: 2006-03-26 15:39:46
Temat: Re: nerwus
Od: "miranka" <a...@m...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"ulast" <u...@p...onet.pl> wrote in message
news:e06akr$rnt$2@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Jakoś nie podoba mnie się pomyśł darcia gazet-ale być może to dobry
sposób- dla
> mnie to sposób zastępczy, nie rozwiązujący problemu.
A jaki byłby nie-zastępczy, a rozwiązujący?
Pytam bez złośliwości. Na mojego syna działał tamten sposób (co nie znaczy,
że podziała na każde dziecko), ale ciekawi mnie, jakie może być ROZWIĄZANIE
problemu w przypadku takiego ataku złości u malucha. Ja zresztą też jestem
za 'nazywaniem' uczuć po imieniu, uważam, że to bardzo pomaga, (tym
bardziej, im dziecko starsze) ale jednak w przypadku ataku złości
spowodowanego np. walącą się wieżą z klocków... samo nazwanie rzeczy po
imieniu jakby nie załatwiało sprawy, tzn nie przerywało ataku złości,
rozpaczy, desperacji czy co tam jeszcze w dziecku się w takich chwilach
kotłowało. Jak się głębiej zastanowić, takie darcie kartek jest takim samym
fizycznym uzewnętrznieniem złości jak wrzask, płacz, czy tupanie nogami.
Problem w tym, że małe dziecko nie zawsze potrafi PRZESTAĆ się złościć,
nakręca się swoją własną rozpaczą, z minuty na minutę jest coraz gorzej, a
pocieszanie nic nie daje. Podsunięcie tych przykładowych kartek do darcia
jest tym przerywnikiem, który jednocześnie pozwala mu się rozładować,
uspokoić i zacząć śmiać.
Tak to działało u Adama, ale u niego etap napadów złości nie trwał dłużej
niż pół roku, potem już kartki nie były potrzebne.
Anka & Adam (14 lat)
|