Data: 2005-09-08 16:17:00
Temat: Re: no nie moge:-/
Od: "Nieradek" <n...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dunia wrote:
Nieradek wrote:
>> A jakie to ekstremum?
> Dla mnie sytuacja, w ktorej nauczyciele wiedza, czy rodzice dziecka
> maja slub cywilny czy koscielny jest ekstremalna. Tyle.
Nie pisalam o wszystkich nauczycielach, a o katechetce. Tak, wiem, to tez
nauczyciel, ale dla mnie specyficzny. Osobiscie zakładam, ze nauczycielkę, a
zarazem wychowawczynię mojej corki guzik obchodzi czy jej rodzice żyją ze
sobą po slubie czy przed. Natomiast nie wiem czy to samo dotyczy katechetki,
ktora uczy religii moje dziecko. A dlatego piszę, że "nie wiem", bo chcac
nie chcac zakladam odgórnie, ze Marty katechetka moze sie interesowac tym
czy rodzice dzieci, ktorych uczy maja ten slub koscielny czy nie.
>> Zadalas pytanie w jaki sposob katechetka moze
>> dowiedziec sie, ze rodzice jakiegos dziecka maja slub cywilny no i
>> przynajmniej dwa sposoby podano Ci na tacy.
> Tylko ze zwlaszcza ten drugi wydaje mi sie malo prawodopodobny...
Ten, ktory podala Lia?
>> Oczywiscie istnieja rownolegle osiedla czy dzielnice, w ktorych
>> czegos takiego nie ma. Albo po prostu sie nie wie, ze cos takiego w
>> nich istnieje. I ja raczej skłaniam sie ku tej drugiej opcji.
> Wiec widocznie moi nauczyciele i sasiedzi wykazywali w stosunku do
> mnie wyjatkowo duzo dobrej woli i dyskrecji, bo wspolczuli mo, ze
> rodzice zyja na kocia lape... Tez dobrze.
Jak to współczuli Ci? Ale jak to jest zbyt osobiste pytanie to oczywiscie
wycofuję je.
>> Jak Ci odpisywalam to nie chodzilo mi o skale zjawiska, ale o
>> pokazanie jednej z mozliwosci, dzieki ktorej zjawisko poinformowania
>> katechetki o tym i owym moze zaistniec.
> Z punktu widzenia mechaniki kwantowej wszystko moze zaistniec ;-)
> Chodzi "tylko" o to, z jakim prawdopodobienstwem.
Ale akurat ja nie dla prawdopodobienstwa wystepowania tego zjawiska sie
wypowiedzialam.
> Przypominam, ze byla mowa o tym, ze dziecko moze byc narazone na
> lekcjach religii na nieprzyjemne komentarze, jesli jego rodzice nie
> maja slubu (koscielnego).
>> To nie sa li i jedynie obyczaje osiedli. "Poczte pantoflowa"
>> wymyslono wieki temu ;-)
> Ale - tak jak juz napisalam - jakies pierwotne zrodlo wiadomosci musi
> byc. Moge sobie wyobrazic sytuacje, w ktorej trzeba "przyznac sie" do
> nie posiadania aktu slubu, natomiast ciezko mi wyobrazic sobie taka, w
> ktorej trzeba sie osobom postronnym przyznawac, ze ma sie lub nie slub
> koscielny.
A tą osobą postronną to niby jest hipotetyczna sasiadka, ktorej sie
zwierzylo z tego i owego, a potem ona z tą wiescią leci do katechetki?
Ale do rzeczy, bo zaczynam odnosic wrazenie, ze krecimy sie w kolko. Wracam
zatem do Twojego pytania, ktore brzmialo: "Ciekawa jestem, skad katechetki
to wiedza ?". Odpowiedzi padly i na tym koniec z mojej strony. A na to czy
Ty jestes w stanie sobie wyobrazic, ze przedstawione tu schematy dzialaja
specjalnie wpływu nie mam i niech tak zostanie.
> (I na Boga, zostawmy juz te male wioseczki, bo to do niczego nie
prowadzi.)
OK, bo tez tak uwazam. Szczegolnie, ze uznaję dzialanie "poczty pantoflowej"
za niezalezne od tego czy rzecz ma sie w miescie czy na wsi.
--
Pozdrawiam,
Kasia
|