Data: 2006-09-09 18:37:31
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance
Od: "elGuapo" <e...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> el Guapo napisał(a):
>
> >>> Pop***doliło was?
> >> Moze. Ale coz na to poradzic? Ja gdy sobie *tylko wyobrazam* obcego
> >> faceta waflujacego do mojej kobiety to... k**wa mac!... krew mnie zalewa
> >> i najchetniej bym go zagryzl i rozszarpal golymi rekami...
>
> > Swoją drogą tego rodzaju zazdrości nigdy nie za bardzo rozumiałem.
> > Negatywne strona mojej zazdrości była skierowana wobec partnerki - to od niej
> > oczekiwałem wierności i odrzucania zalotów postronnych facetów, bo to raczej
> > ona powinna czuć się wobec mnie zobowiązana,
>
> Co znaczy "powinna"??? Nic nie "powinna".
Może się zdecydujesz, czy rozumiesz określenie 'powinna', czy też
nie, bo manifestowanie niezrozumienia pojęcia po którym natychmiast
następuję polemika z nim jest chyba tylko teatralnym gestem.
> Wiernosc kobiety, to tylko meska fanaberia,
Kobiety od mężczyzn również oczekują dość powszechnie
wierności, więc to nie tylko męska fanaberia.
> prymitywne oczekiwanie jej stalego partnera, a nie
> zadna "powinnosc", "obowiazek".
Na jakiej podstawie oczekujesz od silniejszego sąsiada, że Ci siłą
nie odbierze majątku?
> Ona Ci robi grzecznosc i łaske, ze Cie nie zdradzi.
Silniejszy sąsiad też wyświadcza Ci grzeczność i łaskę
pozwalając Ci zachować majątek, zamiast odbierać Ci go siłą, co
uczyniłby przecież bez najmniejszego trudu.
>
> > a nie od postronnych facetów
> > oczekiwać miałbym nienadskakiwania mojej partnerce - u nich to nadskakiwanie
> > wcale mnie nie dziwiło, skoro sam jestem facetem i skoro uznałem moją partnerkę
> > na wartą nadskakiwania.
>
> Alez oczywiscie, ze tak. Tylko co z tego??? Czy ta swiadomosc sprawia,
> ze adoratorzy sa dla Ciebie mniej wkurwiajacy? Bo dla mnie nie...
>
A dla mnie tak. Nie jestem hipokrytą - skoro mnie samego laska rusza,
to nie dziwię, się że i innych rusza. Skoro sam lubię truskawki, to
nie dziwi mnie, iż innym też one smakują. Jakimś absurdem dla mnie
wionie fakt, iż sam na laskę zagiąłem parol, a od innych oczekuję,
iż tego nie uczynią. W takim razie albo uważam ją za niewartą
zagięcia parola, albo popełniam jeszcze większą głupotę, niż
oczekiwanie lojalności od niej: oczekuję lojalności od pozostałych
samców świata, polegającej na respektowaniu moich praw do zaklepanej
partnerki. Pierwsza alternatywa jest chora, a druga astronomicznie
głupia.
> > Nieco bardziej barokowo - ja gotów byłbym rozerwać gołymi rękami moją kobietę,
>
> Nie wyobrazam sobie, bym mogl udezyc moja kobiete...
>
To był oczywiście barokowy ozdobnik.
BTW: a czy uderzyłbyś kobietę dla jej własnego dobra?
> > że gościa nie spławia, a nie gościa, że mojej kobiecie nadskakuje - tym
> > bardziej, że sam ją za godną nadskakiwania uznałem - zachowanie gościa było dla
> > mnie całkowicie zrozumiałe.
>
> Co nie zmienia faktu - przynajmniej w moim wypadku - ze nadal jest
> strasznie wkurwiajace...
>
Dla mnie wcale. Dla mnie wkurzające jest, gdy laska zalotników nie
gasi kubłem zimnej wody. To nie z 'nadskakiwaczem' zawarłem pewien
układ (choćby i domyślny), a z moją kobietą - jakżeż więc mam
mieć pretensje do osoby, która wobec mnie żadnych zobowiązań nie
ma, iż ich nie przestrzega?
> > To od kobiety oczekiwałem lojalności wobec mnie,
>
> Tego mozna tylko oczekiwac...
>
I dość powszechne są te oczekiwania.
>
> > a nie od postronnych gości
>
> Ja nie oczekuje od goscia lojalnosci, ja "oczekuje" znikniecia z
> powierzchni ziemi... ;-)
>
I tego właśnie nie rozumiem. Co więcej - jakiś absurd dla mnie w
tym tkwi - bo skoro ja uznałem kobietę za warta zachodu, to nie
powinno być dla mnie zaskakujące, iż i inni za taką ją uznają.
Wchodząc w związek nie zawieram układu z pozostałymi samcami
świata, a tylko z tą z którą związek zawieram.
BTW - to może zdradzać kolejną różnicę pomiędzy lewicą, a
prawicą. Prawica cały czas opowiada się za odpowiedzialnością
jednostki - jednostki, która się dobrowolnie zobowiązuje do czegoś
w szczególności. Lewactwo zaś odrzucając odpowiedzialność
jednostkową włazi właśnie w jakieś absurdalne konstrukty
dokładnie w stylu złość na adoratorów ukochanej, zamiast na nią
samą. Mam nadzieję, iż rozumiesz w końcu, że dla mnie różnice
pomiędzy prawicą i lewactwem to coś o wiele głębszego, niż tylko
punkt widzenia na własność środków produkcji. Konsekwencje
różnie przyjętych aksjomatów sięgają samej konstrukcji
człowieka, życia społecznego, moralności etc. A nie ma innej
manifestacji tej różnicy właśnie niż różnica powszechnie
określana jako 'prawicowość' i 'lewicowość'. Nie pierwszy to
przypadek ewolucji znaczenia pojęć. Kiedyś 'kutas' to był zwykły
frędzel, obecnie tego pierwotnego znaczenia niewielu już jest
świadomych - znaczenie wulgarne całkowicie niemal wyparło znaczenie
pierwotne. Nie uprawiam więc żadnej nowomowy, a tylko dostrzegam
głębsze konsekwencje różnie ustalonych aksjomatów, od których to
konsekwencji Ty (wzorem lewactwa) odwracasz się plecami nie chcąc ich
dostrzegać, bo intuicyjnie przeczuwasz za pewne, iż sięgnięcie za
głęboko zburzy tak pieczołowicie skonstruowany model
rzeczywistości. To powszechna przypadłość umysłów zainfekowanych
lewackimi utopiami.
>
> > - nie oni zapewniali mnie, że jestem jedyny na całym
> > świecie i inne ecie pecie.
>
> Ale takie "zapewnienia" to czysta kurtuazja i sa co najwyzej "na czas
> okreslone", jesli w ogole kiedykolwiek sa szczere...
Co Cię łączy z Twoja kobietą? Czy uprzedziłeś Ją, że jeśli
tylko lepsza od niej zwróci na Ciebie uwagę, to Ją natychmiast
opuścisz? - bo w naszej kulturze generalnie przyjęte jest, iż po
przekroczeniu pewnego progu, można oczekiwać od partnera pewnej
głębszej lojalności poza zwykłym 'jestem z Tobą dopóty, dopóki
wyciągam z tego przy każdym naszym spotkaniu bezpośredni zysk' i
obawiam się, że Ona również może pewnej lojalności od Ciebie
oczekiwać.
Ty od Niej pewnej lojalności nie oczekujesz?
Wiesz - zawsze może zaistnieć iście potopowa ulewa, ale chodzenie w
celu zabezpieczenia się przed nią całe życie w kostiumie
płetwonurka jest nieracjonalne. Twoja ortodoksyjna 'naukowość'
powoduje, iż Ty w takim kostiumie paradujesz, a raczej powienieneś
chcąc pozostać niesprzeczny w swoich deklaracjach.
PS. Po to wogóle chyba m.in. kultura jest, iż przestrzegania pewnych
reguł od innych jednostek wychowanych w jednej kulturze możemy
oczekiwać, zamiast traktować siebie jako 'tabula rasy' z którymi
trzeba negocjować wszystko - począwszy od definicji pojęć
pierwotnych.
Pozdrawiam
EG
|