Data: 2001-02-07 08:09:42
Temat: Re: zdrada ...zdrada
Od: s...@p...onet.pl (Adam Szlachta)
Pokaż wszystkie nagłówki
> Zgadzam sie z Adamem. To znaczy moze tylko mam zastrzezenia do ostatniego
> zdania - mysle ze istnieja takie jednostki, ktorym mysl o zdradzie nawet
nie
> zaswitalaby w glowie. No ale takich ludzi jest rzeczywiscie bardzo, bardzo
> niewiele. Osobiscie (co do ktorej jestem calkowicie o tym przekonana) znam
> jedna.
Taka sytuacja moze trwac bardzo dlugo, ale nie nalezy byc przesadnie
pewnym swoich mozliwosci. Nawet bedac przekonanym o swojej wiernosci
mozna nagle ulec pokusie, niejako wbrew sobie. Pisze to, bo znam
taki przypadek.
> To co napisal Adam jest bardzo przykre ale niestety prawdziwe. Dodam
> jeszcze, ze imho sklonnosci do zdrady wynikaja przede wszystkim z tego, ze
> ludzie chca potwierdzic swoja atrakcyjnosc w oczach nie tylko
> ukochanego/ukochanej (ktory zapewnia nam to na codzien), ale takze w
oczach
> innych osobnikow. Wszyscy przeciez chcielibysmy byc lubiani i podziwiani
> przez plec przeciwna. Po prostu byc moze jest tak, ze po jakims czasie nie
> wystarcza nam zachwyt ukochanej osoby, szukamy tego rowniez u innych. A od
> 'sily milosci' zalezy to o tyle, ze jezeli bedziemy mocno pracowac nad
> zwiazkiem, starac sie zeby nawet po wielu latach ciagle sie nawzajem soba
> zachwycac i ciagle byc dla siebie atrakcyjnymi, to nie bedziemy odczuwac
> potrzeby 'skokow w bok'.
Nigdy bym lepiej tego nie ujal!
Potwierdzanie swojej atrakcyjnosci w oczach parnera jest po jakims
czasie zupelnie bezcelowe i nieprzekonywujace. Zgadzam sie, ze jest
to glowny powod.
Dalej jednak twierdze, ze skoki w bok sa w naturze mezczyzn bez wzgledu
na wklad wysilku wkladany w zwiazek. Ale taki wysilek moze zaowocowac
czyms innym: zrozumieniem, wybaczeniem "bledow" partnera.
Adam
--
--
Archiwum grupy http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|